Strony

Odsłony

środa, 21 października 2015

Review #21: Washington Wizards

Ile zapowiedzi  Washington Wizards zaczyna się od tego, że Kevin Durant blablabla? Będę innowacyjny i nie zacznę, że Kevin Durant blablabla. Beznadziejny wstęp, ale wena wyszła na spacer.

Za nami kolejny rok progresu tych młodych Wizards. Drużyna oparta na geniuszu Johna Walla przesunęła się dalej w szczeblu rozwojowym po namieszaniu półtora roku temu w playoffach, eliminując wyżej rozstawionych Chicago Bulls i męcząc Indianę Pacers. Ubiegłoroczny sezon regularny wystartowali dobrze (bilans 19-6), ale potem jakaś mantra ogarnęła zespół, powiązana z wypadnięciem na kilka spotkań Bradley Beala (przegrali 11 z 13 meczów). Krzesełko trenera Randy'ego Wittmana nigdy nie należało do najchłodniejszych i zaczynało się powoli robić ciepłe. Jednak playoffy i popisowy demontaż na Toronto Raptors tą posadę najpewniej uratował. Gdyby Wall nie rozwalił sobie ręki w meczu nr 1 serii z Hawks, to Wizards... wait... czy Wizards mogliby skopać tyłek LeBronowi Jamesowi w Finale Wschodu? Eeee, raczej nie, bo tamci Cavs byli wtedy on fire, ale zadawałem sobie takie pytanie w maju i pewnie nie byłem osamotniony.

Drugi sezon z rzędu Wizards zrobili zadymę w postseason. Czy Wittman jest aż tak cwanym pokerzystą, że specjalnie tak niemrawo steruje drużynę w RS, żeby potem zaskoczyć wtedy kiedy trzeba? Ten team nie porywa całorocznymi statystykami. Znane są ich problemy w ataku, gdzie brakuje po prostu dobrych strzelców (27. miejsce w celnych trójkach w RS - wyjątek playoffy, bo tym rozbili Raptors). Inna sprawa, że oddawali ich bardzo mało, a skuteczność mieli niezłą - 36%, 9. wynik w lidze. I to odkrył Wittman w serii z Raptors: walmy z dystansu, skoro coś tam jednak trafiamy. Pytanie czy ten kwietniowy sweep zmieni strategię Washingtonu na stałe. Po stronie defensywnej są bardziej stabilni - 9. miejsce w najmniejszej liczbie traconych punktów na mecz (97,8), a uwzględniając tempo rozgrywanych przez nich spotkań, mieli wysoki, bo piąty Defensive Rating (103,0) w lidze przed m.in. Hawks i Pacers. Szukam jeszcze czegoś ciekawego w tych statsach, ale reszta mniej więcej klasyfikuje się u nich w granicach ligowych średnich. W przypadku Wizards zwracam sporą uwagę na to jak wyglądał poprzedni sezon, bo w trakcie tego lata niespecjalnie zmienił się ich skład.

Wiadomo, że strata Paula Pierce'a, to strata odczuwalna zarówno na boisku, jak i w szatni. Paul zrezygnował z opcji w kontrakcie i wyniósł się do omawianych wczoraj Clippers, gdzie ma większe szanse na tytuł. Ale Wizards opuścił też solidny rezerwowy center, Kevin Seraphin. Washington był zainteresowany jego ponownym podpisaniem, ale niezastrzeżony Francuz motywował swoją decyzję o odejściu tym, że chce być starterem. Chyba zgłupiał. W każdym razie, wylądował w Nowym Jorku i będzie grać za Robinem Lopezem. Sporym problemem Czarodziejów jest to, że gracza, który rozegrał dla nich w ostatnim sezonie 79 spotkań (+PO), nie zastąpiono absolutnie nikim.

Dla uzupełnienia tych odchodzących, Wizards nie zdecydowali się przywrócić do składu niezastrzeżonego 36-letniego skrzydłowego, Rasuala Butlera, który miał nadspodziewanie dobry sezon regularny, ale w playoffach całkowicie wyleciał z rotacji i stał się useless. Weteran aktualnie walczy o slot na obozie przygotowawczym San Antonio Spurs. Na żadnym obozie nie walczy za to rozgrywający Will Bynum, bo wrócił on do ligi chińskiej (ten sam ruch zrobił rok temu, a jak skończył się tam sezon w marcu, to podpisał umowę z Washingtonem). Możliwe, że za kilka miesięcy znowu o nim usłyszymy.

Zacząłem przynudzać, więc przeniosę się do letnich wzmocnień podczas wolnej agentury, jakich dokonała koszykarska organizacja ze stolicy USA. Nie było tu nic wielkiego.

Na początek Wizards zneutralizowali według nich jeden, gnębiący ich od dwóch sezonów problem, czyli brak solidnego zmiennika dla Bradleya Beala. Tym rozwiązującym bolączkę ma być Gary Neal. 31-letni już shooting-guard od czasu odejścia spod skrzydeł Popovicha, pikuje stale w dół i zwiedził w ciągu ostatnich dwóch lat aż trzy kluby. Jedynie w tym ostatnim (Timberwolves) zaczął spisywać się trochę lepiej, ale nie jakoś porywająco, bo jako typowy shooter trafiał z dystansu ledwie 35,5% trójek (chociaż niezłe 47,2% z mid-range). Półdystans i dystans stanowiły ponad 87% jego rzutów. W Washingtonie właśnie za jego umiejętności strzeleckie zapłacą mu 2,14 miliona dolarów za ten sezon (jednoroczny deal). Jeśli Beal wypadnie (tfu) na jakiś czas (tfu), to Neal prawdopodobnie będzie wychodzić w piątce.

Dziurę po odejściu Pierce'a Wizards zdecydowali się załatać, ściągając z Milwaukee Jareda Dudleya w zamian za zastrzeżony drugorundowy pick. 30-letni Dudley woptował się w swój ostatni rok kontraktu (4,25 mln) i jego aktualnym zadaniem będzie ubezpieczanie z ławki Otto Portera. Jared prime, który miał 2-3 lata temu w Phoenix, ma już za sobą. Jakby się tak zastanowić, to grą po części przypomina starego Pierce'a. Podobnie jak on, Dudley w ataku jest głównie spot-up shooterem (tak jak był nim przez całą karierę, w której trafia średnio 39,6% z dystansu) i również jest słabym, powolnym obrońcą. W lipcu przeszedł operację pleców i jego rehabilitacja miała potrwać 3-4 miesiące. W preseason jeszcze nie zagrał, ale możliwe, że na jakiś mecz się wyrobi.

Innym pozyskanym jest kolejny niski skrzydłowy, Alan Anderson. 33-latek ma za sobą dwuletnią przygodę na Brooklynie, gdzie mocno przeciętną grę przeplatał od czasu do czasu pozytywami. W przeciwieństwie do Dudleya nie jest dobrym strzelcem (34,6% z dystansu w karierze), ale jest za to uniwersalnym, lepszym defensorem. Nie żeby od razu jakimś wybitnym - chociaż swoich rywali zatrzymywał na respektowanym w obronnych kuluarach 43,2% z gry. Z drugiej strony w zeszłym sezonie miał całe 5 bloków. Obie statystyki kłamią i nie jest ani tak dobry, ani tak zły. Podpisał z Wizards jednoroczną umowę wartą 4 miliony i będzie walczyć o minuty z tym z akapitu powyżej. Całkiem możliwe, że grać będzie też obok niego (wtedy Dudley jako stretch-four). Co ważne, w maju przeszedł operację na lewej kostce i właśnie zauważyłem, że ponowną miał tydzień temu (usunął mały fragment kości), a to prawdopodobnie wykluczy go z gry na kolejny miesiąc/dwa. Niedobrze.

W międzyczasie Wizards nie mogli pozwolić sobie na stratę jeszcze jednego podkoszowego i uzgodnili warunki przedłużenia kontraktu z niezastrzeżonym, 34-letnim Drew Goodenem. Dostał on umowę 6,84 mln/2 lata, ale drugi rok jest całkowicie niegwarantowany.

Nie zapomniałem o drafcie. Prawdopodobnie to w nim Washington wzmocnił się najbardziej, ale dopiero na przyszłość. Posiadając 19. pick Wizards wymienili go do Knicks razem z dwoma second-rounderami (2016 i 2019), żeby przesunąć się o 4 pozycje wyżej i wybrać z 15-tką Kelly'ego Oubre. Dopiero 19-letni skrzydłowy swój jedyny sezon w NCAA spędził w Kansas Jayhawks i w lidze letniej dał się poznać jako materiał na dobrego strzelca. Hej. W preseason na razie nie spisuje się nawet poprawnie i oczywiste jest, że długa droga przed nim. Będzie głeboko schowany w rotacji, ale uwzględniając już kontuzję Andersona, na jakieś minuty może liczyć.
Wizards posiadali też wybór w drugiej rundzie (49.) i zużyli go na silnego skrzydłowego Aarona White'a z Iowy. 23-latek w tym sezonie do NBA nie zajrzy, bo w lipcu podpisał jednoroczny kontrakt z niemieckim Telekom Baskets Bonn.

Washington Wizards 2015/16:


John Wall w ostatnim sezonie oficjalnie wkroczył do grona najlepszych rozgrywających ligi przegrywając klasyfikację asyst tylko z Chrisem Paulem. Z tym, że Wall ma trudniej niż CP3, bo Wizards nie należą do czołowych ofensyw ligi. Winy też w tym trochę samego Johna, który nadal ma reputację marnego strzelca, przez co dużo łatwiej go kryć (obrońcy mogą przechodzić pod zasłonami). Optimus Dime jednak zrobił tutaj znaczy postęp względem poprzedniego sezonu (36,2% -> 40,4% z mid-range). Niestety wątpliwe, żeby tą skuteczność przeniósł na dystans (tylko 30% w zeszłym sezonie) i to właśnie będzie go dzielić od rangi "Chris Paul 2014" w przyszłości. W obronie Wall zatrzymuje bronionych przez siebie rywali na skuteczności 42,7%, co jest bardzo dobrym wynikiem, a zalicza przy tym jeszcze 1,7 przechwytu/mecz - Top-15 ligi. Ma szczęście grać obok Bradley Beala, który jest jego naturalnym uzupełnieniem, będąc świetnym shooterem (40,9% z dystansu). Beal trzeci rok z rzędu borykał się z reakcją stresową w dolnych partiach prawej nogi (nakładające się problemy z kością strzałkową, palcem i kostką) i powoli na jego świetnie zapowiadającą się karierę, zaczyna padać cień zawodnika podatnego na kontuzje (opuścił 54 spotkania w 3 latach w NBA). Jednak w playoffach zwykł o sobie przypominać z impetem (w ostatnich notował średnio aż 23,4 pkt/mecz po 16,4 w sezonie regularnym). Warto pamiętać, że Bradley ma dopiero 22 lata, więc jego upside jest ogromny. W obronie nie ustępuje swojemu koledze i śmiało można stwierdzić, że po wschodniej stronie Stanów Zjednoczonych nie ma lepszego backcourtu. Sorry Kyle i DeMar, ale 0-4 Panowie, 0-4.
W piątce na pozycji niskiego skrzydłowego będzie im towarzyszyć inny gracz młodego pokolenia, Otto Porter. W swoim drugim roku przedostał się na stałe do rotacji i miał świetne playoffy. Nie jestem jednak przekonany, czy wylądowanie w starting-five, to nie jest dla niego jeszcze trochę za wcześnie. Albo inaczej, czy nie jest za wcześnie dla walczących o postseason Wizards. Porter w ubiegłym sezonie zdobywał w końcu ledwie średnio 6,0pkt/mecz i był głównie specjalistą od defensywy (zatrzymywał swoich rywali na znakomitym 39,3% z gry). Pytanie brzmi czy wstawienie go do wyjściowego line-upu, nie spuści ataku Washingtonu do dolnej dziesiątki ligi. Przed Porterem znaczący wzrost minut, ale Randy Wittman może w trakcie rozgrywek eksperymentować na przykład z Dudleyem w S5. Preseason Otto ma na razie świetny, więc może się mylę.
Wygląda na to, że zanosi się przetasowanie na "czwórce" i spotkania będzie rozpoczynać Kris Humphries. Wizards najwyraźniej po playoffach, co prawda z opóźnionym zapłonem, ale finalnie zauważyli, że to rzuty trzypunktowe są teraźniejszością tej ligi. I wiąże się z tym właśnie wstawienie do piątki Humpa, który w lecie pracował nad ową trójczyną (w ostatnim sezonie miał 0-na-7, więc powodzenia). Z całym szacunkiem, ale Kris Humpries w starting-five walczącej o coś drużyny, nie wygląda na good ideę. Kardashianowy posiada niezły rzut z mid-range (45,5%) i pod samym koszem też potrafi cokolwiek wykombinować. Defensorem jest jednak mocno przeciętnym i w zasadzie różnica między nim, a Nene jest niewielka.
33-letni Brazylijczyk zostanie prawdopodobnie przeniesiony na ławkę ze względu na swoje liczne kontuzje (inna sprawa, że Humphries też nie ma się czym poszczycić - od 4 lat nie zagrał 70 meczów w RS). Jest trochę lepszym zawodnikiem niż jego następca, zwłaszcza w przepychaniu się pod koszem, ale ma słabszy rzut i w obronie często wygląda jakby mu się nie chciało, albo nie mógł. Też nie dorównuje poziomem większości innych startujących "czwórek" w tej lidze (zagadka: znajdź takie, którym dorównuje) i jest opcją, że podczas tej kampanii wskoczy trochę w buty Seraphina i będzie grać część minut jako center. To jego contract-year, w którym zarobi 13 milionów dolarów, a Wizards już nie mogą się doczekać, aż im ta umowa zejdzie.
Jedynym naprawdę wartościowym podkoszowym w omawianej ekipie jest Marcin Gortat. Polish Hammer ubiegłe rozgrywki miał ciut słabsze niż te rok wcześniej i od razu nasuwa się myśl, czy jego prime w wieku 31 lat nie odszedł już do lamusa. Dużym plusem jest to, że w ostatnich dwóch sezonach opuścił tylko jedno spotkanie, a to rzadkość u centrów po trzydziestce. To wydłuży jego żywotność w tej lidze i Wall przez jeszcze co najmniej 2 lata powinien mieć solidnego współpartnera do pick'n'rollów. Gortat w ataku, jak przez całą swoją karierę, kończy tylko w paint (głównie po asystach - aż 77% jego prób), przy okazji ulepszając swój asortyment w post-up. Alem Jeffersonem tam nigdy nie będzie, ale Al Jefferson nigdy też nie będzie takim niezłym obrońcą jak Młot. Marcina już raczej w All-Star Game się nie doczekamy, ale dla tych Wizards będzie kluczowym zawodnikiem na najbliższe lata (ważny przez 4 sezony kontrakt).
Przenosząc się na ławkę, zacznę od Ramona Sessionsa, który przypomniał o sobie trochę w playoffach pod nieobecność Janka Ściany. Sessions to klasyczny przykład rezerwowego point-guarda tego gorszego kalibru. Niestety instant-shooter o nim nie napiszę, bo jest okropnie nieefektywny i ciężko tak w zasadzie powiedzieć, co Ramon najlepiej potrafi. Podającym jest co najwyżej przeciętnym (3,1 asysty/mecz w Wizards przy 1,3 straty/mecz). Miał fatalny sezon w Sacramento, dopóki Washington nie wymienił się po niego za Andre Millera. W stolicy wyglądało to już lepiej i teraz dostanie jakieś 15-20 minut/mecz. Również w contract-year.
O Gary Nealu już coś było, więc czas na Martella Webstera. Przez rehabilitację po operacji pleców opuścił pierwsze dwa miesiące ubiegłej kampanii, a po powrocie był tylko marginalnie wykorzystywany przez Wittmana. 29-latek ponoć po wygaśnięciu obecnego kontraktu (jeszcze rok, bo drugi jest niegwarantowany) ma zakończyć karierę z uwagi na wątłe zdrowie. Webster w Wizards ma tylko taką wartość, że w sezonach 12/13+13/14 trafiał ponad 40% trójek. Jego pseudonim to The Definition, bo taką jest jeśli chodzi o bycie bustem (6. pick - 2005 by Portland). W lecie zrzucił 20 funtów, żeby odciążyć kręgosłup, ale aktualnie ma problemy z łydką podczas preseason, przez które opuścił ostatnie 2 tygodnie. Eh.
Za nim jeszcze bardziej schowany Garrett Temple. 29-latek po spędzeniu sezonu we Włoszech podczas rozgrywek 11/12, już od 3 lat reprezentuje barwy Czarodziejów i największe dla nich znaczenie miał w tym pierwszym sezonie. Mogł liczyć na więcej niż 10 minut/mecz, tylko w przypadku wypadnięcia Beala (dlatego zaliczył 18 startów w 14/15), ale teraz do Washingtonu przybył Neal i prawdopodobnie będzie tu przewaga DNP w box-scorze. Może grać też na pozycji point-guarda, ale i tam jest przecież Sessions. Podasz mi ręcznik, Garrett?
Rezerwowi small forwards omówieni zostali powyżej, więc wjeżdżam pod kosz, a tam Drew Gooden. Jeszcze półtora roku temu wydawało się, że jego koniec kariery w NBA już następuje, ale załapał się na kontraktach 10-dniowych do Washingtonu i spisywał się nadzwyczaj dobrze, więc dano mu umowę na 14/15. Tu już tak różowo nie było, chociaż usprawiedliwiają go trochę problemy z kolanem, przez co opuścił większość styczniowych spotkań (łącznie rozegrał ich 52). Pod koniec RS jego rola zaczęła rosnąć i w playoffach grał średnio 17,8 minut/mecz udanie rozciągając grę i trafiając tam 12 z 26 trójek. I to obecnie zawyża jego wartość, bo przez znaczną część swojej 13-letniej kariery w lidze nie był stamtąd zagrożeniem. W obronie potrafi być przeciętny-do-solidny mimo 34 lat i powinien być małą wartością dodatnią z ławki Wizards.
Zagadką jest co się stanie z DeJuanem Blairem po odejściu Seraphina, który zabierał mu minuty. W lecie odchudził się aż o 30 funtów (chyba rekord offseason, nie?) i najwyraźniej liczy na comeback po fatalnym sezonie (zaledwie 180 minut na parkiecie), a przynajmniej w teorii ma ku temu podstawy. Sezon temu w Dallas miewał momenty bardzo dobrej gry, o takie jak ten. Ma dopiero 26 lat i jak ktoś ma tutaj pozytywnie zaskoczyć, to właśnie on.
Wszystkie sloty są zajęte, więc zmian w rotacji raczej nie należy się spodziewać. Na obozie przygotowawczym o ową zmianę walczą, z tych cokolwiek mi mówiących, Toure Murry, Ish Smith i Josh Harrellson.

Contracts... Chyba należy zacząć od sytuacji Bradley Beala, który negocjuje nowy kontrakt i ponoć domaga się maksymalnej umowy. Wizards i Beal mają czas do 31 października, żeby dojść do porozumienia, w przeciwnym razie Bradley w przyszłe lato będzie zastrzeżonym wolnym agentem i  prawdopodobnie tak się właśnie stanie, ponieważ Washington może chcieć zostawić sobie więcej cap-space'u na podpisanie Kevina Duranta (jak cała liga). Absolutnie nie znaczy to, że Wizards Beala nie zatrzymają.
W lecie aż 9 zawodników może opuścić Washington, są to niezastrzeżeni: Nene (opuści), Anderson, Dudley, Neal, Sessions i Temple. Dodatkowo niegwarantowane kontrakty będą mieć Webster (5,85 mln - Wizards go zwolnią), Gooden (3,55 mln - może zostać) oraz Blair (2 mln - też może zostać).

W oczekiwaniu na The Decision KD Edition Washington Wizards mają do rozegrania sezon, ale nie przewiduję kolejnego jakościowego skoku w grze. Duet Wall-Beal powinien być jeszcze lepszy, ale obudowany wokół nich skład nie daje możliwości gry o chociażby Top-4 wschodu. Washington prezentuje się lepiej w playoffach i niewykluczone, że podczas rozgrywek pojawią się głosy zwątpienia, żeby potem znowu przekuć to w zdziwienie. Interesujące, czy postawa Wizards wpłynie jakoś na decyzję KD o opuszczeniu Oklahomy. Mecz z podtekstami już 10 listopada w Verizon Center.

Typ: Washington Wizards - 6. miejsce w Konferencji Wschodniej, 46-36.

1 komentarz:

  1. Czekałem na ten tekst dzięki czekam na kolejne.
    Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń