Strony

Odsłony

czwartek, 15 października 2015

Przedruk: Nowa rola Zacha LaVine'a



Jest tyle ciekawych, trafiających na pierwsze strony historii o NBA: jak LaMarcus Aldridge dopasuje się do kultury dzielenia się Spurs; Warriors walczący o utrzymanie tytułu; decyzje decydujące o przyszłości Oklahoma City, pogoń LeBrona za tytułem dla głodnego miasta, włosy George'a Hilla, powrót Kobego Bryanta, wniebowstąpienie Anthony'ego Davisa i wiele więcej.

Ale nie przeoczcie tej najwspanialszej: Zach LaVine będzie starterem w Minnesota Timberwolves! LaVine jako debiutant był wystawiony na ostrzał koszykarskich snobów - symbol płytkiej kultury sportowej, która dba o Vine'y, wsady. LaVine nie miał pojęcia jak grać w obronie lub grać jako rozgrywający, pozycji na którą w Minnesocie został wsadzony po kończącej sezon Ricky'ego Rubio kontuzji kostki.

LaVine był na ostatnim miejscu w rankingu Real Plus-Minus stacji ESPN wśród 83 rozgrywających. Tracił piłkę w oburzających 27 procentach pick-and-rolli - 13. najgorszy wynik wśród 188 kozłujących w minimum 50 takich akcjach, według Synergy Sports. Minnesota była okropna niezależnie od tego kto grał, ale była historycznie zła gdy LaVine był na parkiecie próbując sobie przypomnieć jak dzień wcześniej ustawiał zagrywkę w ataku na treningu. Był obiektywnie straszny, ale stał się sławny bo jest obiektywnie najlepszym dunkerem w lidze od czasów Vince'a Cartera. Esteci spuścili nosy na kwintę jak rosła jego sława: Czy jest prawdziwym koszykarzem czy tylko pustym showmanem, którego przeznaczeniem są efektowne akcje w meczach pokazowych w końcówce lipca?

Tego właśnie się dowiemy. Wolves są nastawienie optymistycznie do tego, że pod formą jest też treść i że ten prawdziwy LaVine, ten, który będzie mógł się utrzymać w NBA, pokaże siebie w tym sezonie po przejściu na naturalną dla siebie pozycję. Ma dryg do pokazywania swojego atletycyzmu, a kiedy tak robisz, ludzie cię szufladkują. On kosza wsady, ale ma dużo więcej w zanadrzu. - mówi Milt Newton, GM Wolves.

Na najbardziej podstawowym poziomie, jest pracowity i dba o swoje rzemiosło - tak bardzo, że Wolves musieli grzecznie zasugerować, żeby przestał przychodzić na halę po północy. To było jak, Zach jeśli jest północ, lub druga w nocy, to czas na odpoczynek. Musisz też trochę spać. - wspomina Newton śmiejąc się.

Spektakularne niepowodzenie LaVine'a w ostatnim sezonie było przewidywalne i być może nieuniknione. Był rezerwowym przez jeden sezon w UCLA i nagle miał prowadzić atak drużyny NBA, walczyć na zasłonach i rotować wyszukanymi zagrywkami, które robiły z niego zdobycz. A z Rubio, Nikolą Pekoviciem, Kevinem Martinem, Kevinem Garnettem i innymi weteranami, którzy opuścili dużo meczów, robił to wszystko w ustawieniach zawodników, którzy nie są na tyle dobrzy, by grać w NBA.

Teraz Rubio wrócił, a gra stanie się łatwiejsza dla LaVine'a. Każdy trener chciałby mieć u siebie wingmanów, którzy potrafią na tyle dobrze rzucać, żeby grać bez piłki, a potem atakować z dynamiką i inteligencją gdy tylko ją dostaną. To dlatego DeMarre Carroll, Khris Middleton i Danny Green dostali świetne oferty tego lata i dlatego Rick Carlisle mówi o Wesleyu Matthewsie jako o idealnym graczu do każdej drużyny.

Pogrzebcie głębiej w highlitach i wpadkach, a zobaczycie skrawki takiego typu gracza u LaVine'a - wingmana, który może siać zniszczenie grają jako spot-up obok Ricky'ego Rubio grającego pick-and-rolle i Andrew Wigginsa grającego w spot-up. LaVine rzucał 34% za 3 punkty, poniżej średniej ligowej, ale to powinno skoczyć do góry w granicę górnych trzydziestek jak tylko LaVine poprawi selekcję rzutową i będzie na boisku z zawodnikami, którzy go częściej znajdą na czystych pozycjach. LaVine trafiał 41% trójek w sytuacji catch-and-shoot według SportVU i to w sytuacji gdy oddawał je także z dalekiego dystansu, z ręką obrońcy na twarzy. Tylko 30 zawodników oddało więcej rzutów spoza 26 stóp od niego, a zamiłowanie LaVine'a do oddawania rzutów przez ręce rodzi porównania do innego combo guarda, który też jest maszynką do highlightów - Jamala Crawforda.

Jeśli nie będzie musiał przeprowadzać piłki na koźle, jego dokładność rzutu się poprawi. Ma ładny sytl rzutu i jest w stanie skakać wystarczająco wysoko, żeby obrońcy nie zasłaniali mu obręczy. Jest wystarczająco dobrym strzelcem, żeby nie powodować podwojeń - żeby Rubio, Wiggins i Karl-Anthony Towns mogli atakować pomalowane, a potem karać tych, którzy go zostawili by pomóc przy penetracji.

LaVine ma niesamowity pierwszy krok, którego może używać do mijania obrońców, którzy kryją go blisko, gdy dostanie piłkę od Rubio. Jego szalone możliwości wyskoku przyćmiły to jak jest szybki. Kiedy dostanie piłkę na skrzydle i wjeżdża pod kosz bez zastanowienia, dostaje się pod obręcz tak szybko, że czasem nawet sam wygląda na zaskoczonego jak szybko się tam znalazł. Kiedy wyskakuje do wsadu, tak szybko dolatuje do obręczy, że nie ma czasu na przygotowanie normalnego, skoordynowanego rzutu. Dosłownie nie jest w stanie się skontrolować; oddaje nieprzygotowane, zbyt szybkie rzuty, które wyglądają na bardziej skomplikowane niż powinny być. Jest przy samym koszu tak szybko, że sam się nie zdąży zorientować. - mówi Newton.

Częścią tego jest, jak mówią oficjele z Wolves, to że LaVine jest niepewny jak sobie radzić z obrońcami grającymi z pomocy na kontakcie. On próbuje uniknąć kontaktu, którego w ogóle nie ma w momencie oddawania rzutu. - dodaje Newton.

LaVine musi chętniej i lepiej podejmować decyzję. Były takie sytuacje pod koniec ostatniego sezonu, gdzie LaVine dostawał piłkę za linią rzutu za trzy, robił pompkę na zawodniku, który do niego dobiegał, zmusił go do stracenia równowagi, a potem robił leniwy kozioł w bok, żeby oddać daleki rzut za 2, albo nie robił nic. Lepsze opcje były łatwe do wykorzystania, ale LaVine tego nie robił. Jest w takim momencie, którym nie umie ocenić, kiedy wjeżdżać pod kosz, kiedy oddać rzut po koźle, a kiedy rzucić od razu. Ale myślimy, że dojdzie do tego. On chce być świetny. - dodaje Newton.

Surowne materiały są gotowe dla nowoczesnych, uczących się wingmanów: złap piłkę, przemieść się natychmiast do rzutu za trzy lub wjazdu, a jak już penetrujesz, bądź przygotowany do mądrego podania do kolegi na wolnej pozycji po słabej stronie boiska. To zajmie trochę czasu, szczególnie w obronie, gdzie LaVine wyglądał jak dzieciak uganiający się za motylami. Gubił się na rotacjach, skręcał się w kierunku jednego rywala, potem okazywało się, że kto inny go kryje, potem próbował bez celu przemieścić się w miejsce, gdzie znajdował się niekryty przeciwnik. Gubił się przy zmianach krycia, chociaż gdy dostawał wyższego od siebie gracza, twardo walczył o pozycję.

Bardzo źle bronił picków, był bezradny w próbie dzielenia uwagi pomiędzy swojego gracza i piłkę. Krył Stepha Curry'ego na skrzydle, odwrócil się by spojrzeć na akcję, a gdy spojrzał z powrotem, okazywało się, że Curry już zniknął. Większość młodych zawodników ma problemy w obronie, ale niektóre zachowania są instynktowne, a LaVine nawet tutaj nie łapał się do średniej ligowej. Będzie lepszy - ma dobrą pracę stóp i balans przy zmianie kierunku biegu - ale przy swoim wzroście, rywale będą mieli nad nim przewagę warunków fizycznych. Nie może sobie zatem pozwolić na brak przewagi intelektualnej.

Jeśli wciąż będzie dziurą w obronie, być może jego przeznaczeniem będzie ławka rezerwowych i rola w typie Jamala Crawforda lub J.R. Smitha - hybryda strzelca, który jest chowany w obronie i gra sporo z graczami pierwszej piątki. LaVine jest lepszym atletą od pozostałych tego typu graczy, powinien oprzeć się pokusie guzdrania się z piłką jak to do tej pory robił. Jeśli sobie z tym poradzi, może urosnąć do miana nowoczesnego wingmana - przynajmniej w ataku. Co jest o tyle ironiczne, skoro odstawia na bocznicę byłą gwiazdę, która wygląda anachronicznie z każdym mijającym sezon.

Jeszcze nie tak dawno Kevin Martin był cholernie dobry - zaawansowane statystyki kochały tych, którzy rzucali za 3, dostawali się na linię rzutów wolnych i robili tyle w ataku, że można było zignorować szkody jakie robili po stronie obrony. On wciąż jest bardzo dobry; notował 21,5 punktu na 36 minut w ostatnim sezonie, wciąż jest na dziś lepszym zawodnikiem niż LaVine. Ale Wolves to nie obchodzi. Chcemy zawsze mieć na parkiecie jak najlepszy zespół, ale nie tylko patrzyma na dzisiaj. Musimy rozwijać młodych graczy. Niektórym doświadczonym zawodnikom może się nie podobać wchodzenie z ławki, ale skoro dajemy ci taką rolę, oczekujemy że ją przyjmiesz. - mówi Newton. Martin miał być wzięty do gry obok Kevina Love'a w drużynie walczącej o playoffy. LaVine jest dla Flipa Saundersa kluczem do przyszłości.

Martin nie czuje się najlepiej w koszykówce NBA z lata 2010 - NBA, w której defensywy w stylu Toma Thibodeau zmuszają rywali do grania kreatywnej ofensywy i do dużej liczby podań z jednego skrzydła na drugie. Martin nie jest zawodnikiem do gry catch-and-go albo do gry bez piłki i nie jest też najlepszy jeśli chodzi o granie pick-and-rolli jako rozgrywający znajdujący innych strzelców na parkiecie. Tylko raz w karierze przekroczył średnią 3 asysty na 36 minut gry. Lubi grać na zasłonach bez piłki, dostać piłkę i grać jeden na jeden. Jest dobrym strzelcem, ale wciąż oddaje zbyt dużo dalekich dwójek - szczególnie gdy minie gościa w pick-and-rollu, w stylu Kyle'a Korvera czy J.J. Redicka. Tylko 25% jego rzutów to trójki w takich akcjach. W przypadku Redicka jest to prawie połowa prób, a Korvera aż 75%.

Martin to bardzo dobry strzelec, ale jego niekonwencjonalna technika rzutu zajmuje dużo czasu; nie jest w stanie rzucać tak szybko jak ci dwaj. Jeśli obrońca zgubi się na zasłonie, Martin ma czas do rzutu. Lubi też oddawać trudne trójki ponad niższymi obrońcami, którzy nie są w stanie zasłonić mu kosza, nawet jeśli są tuż przy nim przy oddawaniu rzutu.

Martin korzysta głównie z rzutów z półdystansu i używa swoich dziwnych ruchów, żeby złapać nieporadnych obrońców na faul. To naciąganie nie tylko nie działa tak dobrze jak w przeszłości, odkąd NBA wprowadziła zasady nie nagradzania rzutami osobistymi wszystkich sztuczek w stylu Martina czy kevina Duranta. Ale Martin wciąż wie jak nabrać rywala. Po złapaniu piłki bardzo wyraźnie patrzy w swoje prawo, jakby czekał na zasłonę, a gdy tylko obrońca rzuci okiem, od razu robi szybki kozioł w drugą stronę i wpada na ramię rywala. Gdy tylko czuje kontakt, po zaledwie jednym koźle, odpala rzut w stronę kosza. Czasem dostaje gwizdek i nawet trafi dziwny rzut. Czasami sędziowie przewracają oczami, a brzydki rzut odbija się od obręczy. Jest Lou Williamsem dla nieco bogatszych i tak jak Williams stracił wszystko w postseason, gdy sędziowie przestali dawać mu faule, tak samo zaczyna być z Martinem.

Jego umiejętności nie już tak wartościowe jak były, a to powoduje, że jego całkowita nieumiejętność bronienia kogokolwiek jest jak skaza nie do wybielenia dla zespołów. Wciąż jednak jest wartościowym strzelcem z ławki za dość rozsądne 7,1 miliona dolarów w kontrakcie i zespoły, które potrzebują nieco więcej ofensywy mocno mu się przyglądają. Ma w swoim kontrakcie opcję na przyszły rok wartą 7,4 miliona dolarów, ale to nie powinno być decydujące dla drużyn w typie Wizards/Heat/Rockets, które mogą użyć swojego miejsca w salary cap, żeby zdobyć konkretny cel. A jeśli Martin będzie grał dobrze, powinien zrezygnować z opcji dla podpisania ostatniego dłuższego kontraktu w wieku 33 lat.

Wolves nie potrzebują więcej młodych zawodników, a Newton przyrzeka, że nie chcą wymienić Martina. Ale Minnesota nie posiada dwóch przyszłych wyborów w pierwszej rundzie, które wymieniła; zatem dobrze byłoby pozyskać jeden lub dostać innego zawodnika. Prawie na pewno nie dostaliby picku w pierwszej rundzie za Martina, ale będzie można popracować nad ciekawymi wymianami, szczególnie po 15 grudnia, gdy wolni agenci, którzy podpisali umowy tego lata, będą wymienialni. Niektórzy z najlepszych mogą grać słabo, poczują się zdesperowani i mogą siąść do rozmów.

Charlotte stracili dopiero co Michaela Kidd-Gilchrista na cały sezon, a są pod dużym ciśnieniem, żeby dostać się do playoffs. W tej chwili trzymają się mocno, ale będą musieli pomyśleć o wymianie zawierającej Jeremy'ego Lamba i kogoś jeszcze w zamian za kogoś pewnego, jak np. Martin. Wymiana 2 za 1 zostawiłaby Wolves z jednym kontraktem gwarantowanym za dużo, ale wtedy mogliby zwolnić kogoś taniego lub wysłać kogokolwiek do Sixers/Blazers/Jazz w zamian za miejsce w salary cap. Zawodnik w typie Lamba - młody, perspektywiczny - jest celem, który ma najwięcej sensu dla Wolves. Gdyby Kings choćby rozważali wymianę Bena McLemore'a za Martina, NBA powinna spalić ten klub, ale nie można zawsze liczyć tylko na Kings.

Vince Carter wyglądał na skończonego w ostatnim sezonie a Matt Barnes właśnie (podobno) zaatakowało trenera NBA. Być może Wolves wysłuchaliby ofert zawierających Cartera (kolejnego starożytnego weterana), mały prospekt i daleki wybór Grizzlies w drugiej rundzie? Mavericks będą chcieli rozmawiać jeśli Wes Matthews i Chandler Parsons wystartują powoli, a nie wysyłają jeszcze żadnych sygnałów, że chcą tankować, żeby pozostać w czołowej siódemce draftu, gdzie są chronieni. Czy Wolves wzięliby Raymonda Feltona, jednego młodego (John Jenkins? Maurice Ndour?) i przyszły wybór w drugiej rundzie w wymianie?

Chicago mogą potrzebować kogoś rzucającego, ale tu trudno wymyślić wymianę. Ile Heat byliby w stanie oddać, żeby zmniejszyć swój podatek, a jednocześnie zatrudnić przydatnego strzelca z ławki? Pacers potrzebują tyle gości na pozycje 2-3 ile tylko można, żeby grać small-ball, szczególnie że trudno znaleźć miejsce jednocześnie na boisku dla Monty Ellisa i Rodneya Stuckeya, a mają Chase'a Budingera z niezłym kontraktem wartym 5 milionów dolarów. Problemem jest to, że Pacers lubią umiejętności rzutowe Budingera i możliwość gry jako czwórka w small-ballu - tak jak to robił pod koniec sezonu w Minny - i do tego potrzebny byłby trzeci zespół, bo reguły zabraniają ponownego ściągnięcia Budingera w tym sezonie.

Można tak wymieniać i wymieniać. Martin jest przydatnym zawodnikiem na nieźle wymienialnym, średniej wielkości kontrakcie. Wolves nie dostaną wiele za Martina, albo za Nikolę Pekovicia, który nie pasuje do tego zespołu. LaVine może tylko na tym skorzystać, bo ma do tego wszelkie narzędzia. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak mu idzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz