Strony

Odsłony

niedziela, 18 października 2015

Review #18: Milwaukee Bucks

Zapowiada się na kolejną porcję interesującej koszykówki w Wisconsin. Czy zajdzie równanie "interesująca = dobra"?


Milwaukee Bucks po sezonie 13/14 gdzie byli najgorszą drużyną w lidze, nie dokonali większych zmian, poza wymianą trenera z Larry'ego Drew na Jasona Kidda i wybraniem z 2. numerem draftu Jabariego Parkera. I jakoś się tak stało, że ten młody zespół został rewelacją pierwszej części sezonu, wykręcając przed Weekendem Gwiazd bilans 30-23 i mimo tego nawet, że w połowie grudnia grający bardzo dobrze Parker zerwał ACL (w piątce zastąpił go Johnny O'Bryant, bo Ilyasova też był kontuzjowany). Co jeszcze lepsze, Larry Sanders powiedział przed końcem roku "dość" i można było odnieść wrażenie, że Bucks już wiele nie zwojują. I dopiero wtedy zaczęli grać swój najlepszy basket. Jeśli powiem, że grali po prostu w beznadziejnej Konferencji Wschodniej i na tym budowali swoje zwycięstwa, to będzie to trochę za mało. Kidd ze sztabem stworzył defensywny monolit w Milwaukee, oparty między innymi na długaśnych ramionach Middletona, Antetokounmpo czy nawet rezerwowego centra Johna Hensona (+solidny pod koszem Pachulia). Na przełomie grudnia i stycznia mieli nawet serię, w której w ciągu 11 z 12 spotkań nie stracili więcej niż 95 punktów. Bucks w całym sezonie wymuszali najwięcej strat (w aż prawie co szóstym posiadaniu swoich rywali), chociaż warto pamiętać, że tracili też najwięcej w lidze piłek (za Philadelphią). To drugie było powiązane w dużym stopniu ze zmianą, na jaką zdecydowano się w Wisconsin w trakcie ostatniego dnia okienka transferowego. Zrezygnowano z usług najlepszego w ekipie Brandona Knighta, zamieniając go w trójstronnej wymianie Milwaukee-Philadelphia-Phoenix na kolejnego "pająka", Michaela Carter-Williamsa. Milwaukee Bucks defensywnie chcą się widocznie wrócić do czasów Detroit Pistons 2004, szkoda tylko, że w ataku dodali sobie kolejnego już gracza, który ma problemy z efektywnym zdobywaniem punktów. Dziwne, zwłaszcza że Knight ma tyle samo lat co MCW (23) i powinien być po prostu lepszym graczem na przestrzeni całej kariery. Na razie jest 2 kroki z przodu.

Włodarze Bucks wstrząsając rotacją trochę chyba odpuścili ubiegły sezon, mając na uwadze, że playoffy są w zasadzie zagwarantowane, a pierwsza runda tamże jest nie do przejścia na tym etapie budowy drużyny. Kozły w składzie z nowym rozgrywającym zanotowali bilans 10-15 w RS i w owej First Round zostali szybko rozmontowani przez Bulls przegrywając 3 początkowe spotkania, a następnie kończąc sezon w meczu numer 6 u siebie 54-punktową porażką. 2-4 to i tak niezły wynik.

Posiadając perspektywiczny młody skład, Milwaukee Bucks weszli w letnie offseason najszybciej ze wszystkich, bo jeszcze podczas trwających Finałów NBA. 11 czerwca w wymianie z Detroit pozbyli się zawodzącego od dwóch sezonów Ersana Ilyasovę (i jego kontraktu - zarobi 8 mln w tym sezonie) pozyskując niegwarantowane umowy Carona Butlera (4,5 mln) i Shawne'a Williamsa (1,36 mln). Obu do końca miesiąca oczywiście zwolnili.

Robiąc tym sposobem trochę wolnego cap-space'u, mieli pieniądze, żeby realnie się wzmocnić. Wykorzystali to podczas dnia draftu, w którym oddali do Toronto swój 46. pick [Norman Powell] włącznie z (błąd) pierwszorundowym wyborem 2017, zastrzeżonym w loterii (Top 1-14), w zamian za jeden rok ważnego kontraktu (6,6 mln) Wenezuelczyka Greivisa Vasqueza. Czyżby zwątpienie w MCW? Przecież w składzie cały czas jest grający na tej samej pozycji Jerryd Bayless. Bardzo ryzykowny transfer, biorąc pod uwagę, że Kozły z Wisconsin wcale nie mogą być pewne, że w 2017 znajdą się w playoffach. Podaję we wątpliwość, czy nie dało się wykombinować czegoś lepszego, panie Hammond.

Bucks w tegorocznym naborze zawodników posiadali dwa picki, a dealując jeden ostał im się tylko ich 17. wybór, przeznaczony na ledwie 19-letniego rzucającego obrońcę, Rashada Vaughna. Armia guardów w tym Milwaukee.

To Milwaukee miało dwa zadania w trakcie Free Agency: przekonać do siebie jakiegoś centra z czwórki DeAndre Jordan (no chance)/Greg Monroe/Enes Kanter/Robin Lopez oraz przedłużyć kontrakt z zastrzeżonym Khrisem Middletonem. Z obu spisali się na piątkę i oba wykonali już 2 lipca.
Najpierw po nocnym i owocnym meetingu udało im się wywrzeć wrażenie na mającym dość gry na swojej nienaturalnej pozycji silnego skrzydłowego, Gregu Monroe. Tym czym go pewnie przekonali to zdolność gry o coś z miejsca (w Blazers i Lakers musiałby na to poczekać), a także przekazaniu mu roli lidera zespołu na parkiecie (w Knicks/Blazers/Lakers są więksi od niego). Monroe uwierzył w organizację i jako jeden z niewielu zamiast wybrać światła NY lub LA, podpisał umowę w dużo cichszym mieście. Przy okazji się jednak ubezpieczył, bo jego kontrakt jest stosunkowo krótki (51,44 mln/3 lata, a ostatni rok jest opcją gracza) i będzie mieć kolejną decyzję w 2017, mając wtedy dopiero 27 lat. David Falk to mądry agent.
Drugie zadanie było już mniej skomplikowane. Wystarczyło sypnąć Middletonowi kontraktem jego życia, czyli 5-letnim przedłużenie wartym 70 milionów dolarów. Może z tą życiową umową to przesadziłem, bo ostatni rok jest opcją gracza, a wtedy Khris ewentualnie wyoptowując się będzie mieć 28 lat. Wygląda na dobry deal dla obu stron.

Po osiągnięciu konsensusu w kluczowych punktach offseason, Bucks zaczęli sprzątać, to jest schodzić z kontraktów, bo byli ponad poziomem salary-cap. Odkurzyli, zapakowali do worka i wysłali do Washingtonu wartą jeszcze przez rok umowę (4,25 mln) weterana Jareda Dudleya, otrzymując maksimum co mogli za to dostać, czyli przyszłościowy, zastrzeżony wybór w drugiej rundzie.

Kolejnym elementem letnich porządków, było wytarcie okien po uprzednim wyrzuceniu przez nie, niepotrzebnego już w Milwaukee, Zazy Pachulii i jego kontraktu ważnego na kolejny sezon (5,2 mln). Gruzin miał miękkie lądowanie na ciężarówce jadącej do Dallas, a z Texasu przyszedł do Wisconsin list z potwierdzeniem otrzymania przyszłościowego drugorundowego picku, tym razem niezastrzeżonego, bo przecież Pachulia > Dudley.

I to byłoby wszystko, ale jak na rynku wolnych agentów zostały tylko niedobitki, Jason Kidd znający się z gry w Nowym Jorku ze skrzydłowym Chrisem Copelandem, przekonał go do wspólnego rąbania drzew w Milwaukee na jednorocznej umowie wartej 1,15 miliona baksów. Zachęcać go chyba zbytnio nie musiał, bo Copeland już prawie miał chiński ryż w ustach.

Dwa tygodnie temu Bucks dogadali się dodatkowo w sprawie rookie-extension ze swoim rezerwowym centrem, Johnem Hensonem (w przyszłym roku byłby zastrzeżony) - 48 mln/4 lata (wliczam prawdopodobne bonusy warte łącznie 4 mln).

Długie ramiona Milwaukee Bucks 2015/16:


Michael Carter-Williams swój drugi sezon miał nieznacznie gorszy od debiutanckiego i nie jest to dobry prognostyk na przyszłość. Niestety, jeśli jesteś rozgrywającym w tej lidze i nie masz rzutu, nie będąc przy tym jakimś genialnym podającym, to masz problem. 24-letni MCW spełnia te wymagania i ma problem. Jego sophomore rozgrywki nie zaczęły się od żadnego progresu i 76ers postanowili się go pozbyć, póki mogli jeszcze coś za niego wartościowego wyciągnąć (dostali zastrzeżony pick 2015 w pierwszej rundzie), a Bucks popełnili według mnie błąd zamieniając go z Knightem. W Milwaukee trochę podniósł swoją skuteczność (38% -> 42,9%), bo przestał oddawać masę trójek, których i tak w większości nie trafiał (26% w PHI). Za to więcej można było go widywać w post-up gdzie mógł wykorzystywać nad niższymi obrońcami swoje 198 centymetrów wzrostu i dobrze zapamiętałem jak męczył tym Derricka Rose'a podczas serii z Bulls. Wygląda na to, że pójdzie to w tą stronę i stanie się point-guardem jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Ma warunki do bycia doskonałym obrońcą i przynajmniej tutaj powinien być ciągły rozwój. Musi używać do tego więcej boiskowej inteligencji, co tyczy się również gry w ataku, gdzie tracił aż 3,8 piłki/mecz (5. miejsce w NBA). Michael Carter-Williams to szalony eksperyment.

W piątce potowarzyszy mu multimilioner Khris Middleton, który jest bardziej niskim skrzydłowym niż shooting-guardem, ale w tej drużynie Bucks każdy ma -10 cm na starcie. 201-centymetrowy Middleton po odejściu Knighta otrzymał więcej piłki do swoich rąk i stał się pierwszą opcją w ataku zdobywając średnio 16,6 punktu/mecz (włącznie z PO) na ponad 46% skuteczności. W defensywie jest lepszy z roku na rok (np. progres z 1 na 1,5 przechwytu/mecz), używając wysokiego wzrostu, zresztą podobnie jak jego omawiany poprzednik. Ciekawe czy dopiero 24-letni Khris otrzyma jeszcze więcej rzutów i nie zacznie przypominać z czasem Jimmy'ego Butlera.

Jeśli któryś z graczy NBA ma arachnofobię, to mecze z Milwaukee Bucks będą dla niego ciężkim przeżyciem. Giannis Antetokounmpo ma dopiero 20 lat, a już budzi respekt, na razie głównie swoim byciem long. Z początku miałem go za wystraszonego, trochę soft-gościa, ale zmienił moją opinię tym. Nie pochwalam (NBA też, bo zawiesiła go na jeden mecz RS), ale autentycznie cieszę się, że The Alphabet (lepsze niż Greek Freak) staje się powoli twardzielem w tej lidze, a przy 210 cm wzrostu mógłby bronić nawet centrów, jeśli nabierze masy mięśniowej. Pozycja SF'a nie jest jego naturalną i myślę, że jeszcze lepszy mógłby być grając oczko wyżej. Giannis ponad połowę swoich punktów zdobywał spod samej obręczy, ale w swoim drugim sezonie zaczął prezentować zalążek czegoś, co w przyszłości może okazać się efektywnym rzutem z mid-range. Nieefektywny był jego rzut z dystansu i po rookie-kampanii zdecydowano w sztabie Bucks, że trzeba to ograniczyć (ledwie 44 próby w 14/15 przy 118 rok wczesniej). Te próby przeniósł kilka stóp bliżej i właśnie z półdystansu trafiał całkiem niezłe 40,3%. Progres w tym elemencie dzieli go od stania się w przyszłości gwiazdą, bo to że w obronie będzie masakrować, raczej jest pewne. Granie Ante na "trójce" powoduje jednak, że Bucks będą mieć ogromne problemy ze spacingiem i będą łatwi do bronienia. Jeśli Jason Kidd jest geniuszem, to wyjdzie to w sposobach, w jakich Milwaukee będzie zdobywać punkty.

Startującym silnym skrzydłowym będzie Jabari Parker, ale jest tutaj mini-gwiazdka, bo nadal nie wiadomo kiedy on właściwie zakończy swoją rehabilitację po zerwaniu lewego więzadła krzyżowego przedniego (MCL to poboczne przyśrodkowe, a PCL krzyżowe tylne (via poprawka na facebooku, thx Mateusz) w kolanie. Masz jakieś pomysły, jak można gorzej rozpocząć karierę w NBA? Anyway, 2. pick draftu sprzed dwóch lat w preseason ma małe szanse na występ i jego planowany powrót na start sezonu regularnego może się trochę opóźnić. Na pewno będzie na 10/20-minutowych restrykcjach przez spory jego okres, a i możliwe jest opuszczanie przez niego back-2-backów. W tych 25 meczach jakie zdążył rozegrać, pokazał się jako dobry scorer (czyli ktoś kim od początku miał być) i zdobywał średnio 12 punktów na 49% skuteczności. Będzie najgorszym obrońcą w piątce Bucks, ale to nie oznacza, że słabym. Bardzo możliwe, że ostatecznie przetasuje się z Giannisem pozycjami, bo nie dość że jest niższy o prawie 10 centymetrów, to rzut jest u niego większym atrybutem. Też ma 20 lat i najważniejsze w Milwaukee jest to, żeby wrócił do pełnej sprawności. Czekam.

Z arcyciekawością będę obserwować, jak spuszczony w końcu ze smyczy i dzielący do tego czasu jedną budę z Andre Drummondem, spisywać się będzie Greg Monroe. Swój najlepszy sezon w karierze miał 2 lata temu, grając głównie na centrze, jak jeszcze Dre był smarkiem i wchodził z ławki. Jest najstarszy w tej destruktywnej defensywnie piątce i siłą rzeczy powinien być jej liderem. Ciekawą rolę wybrał dla siebie Gregory, odrzucając oferty z innych organizacji w lecie. Gra dla niego przeniesie się bliżej obręczy i powinien być maszynką na 20-10, przynajmniej w teorii. W praktyce może się okazać, że z uwagi na słabo rozciągniętą grę Bucks, ich rywale zaczną Monroe bardzo często podwajać i wcale nie zrobi mu się luźniej w paint, mimo pożegnania z Drummondem. Musi zrobić step w obronie, bo w zeszłym sezonie pozwalał bronionym przez niego zawodnikom na aż 55,1% z gry (! - z podkoszowych to jeden z najgorszych wyników w NBA) przy obręczy i notował tylko 0,5 bloku/mecz. Gra w zespole, który ma aspiracje do posiadania najlepszej obrony w lidze, więc jego poczynania będą tutaj pod lupą.

Czas wynieść się na ławkę, gdzie jest dwóch instant-offense guardów, którzy gdzie jak gdzie, ale w Milwaukee się przydadzą. Tym lepszym jest Greivis Vasquez, który w preseason dzierży rolę startera na "dwójce" i tak to może wyglądać na początku sezonu, jeśli wracanie do formy Jabariego będzie powolne. Wenezuelczyk w Toronto rozegrał całkiem okej sezon wchodząc z ławki i nowym klubie czeka go może nawet większa rola. Nigdy nie otrzyma już takiej, jaką miał w tankującym Nowym Orleanie w rozgrywkach 12/13 (miał wtedy najwięcej asyst w lidze na przestrzeni całego sezonu, wiedziałeś?) i umiejętności kreatorskie u niego nie zanikły, mimo że w Kanadzie był przekierowany bardziej na zdobywanie punktów. W Bucks czeka go mniej więcej to samo, bo jako jeden z nielicznych w składzie ma respektujący rzut (37,8% z dystansu w dwóch ostatnich sezonach).

Minuty stracić za to może Jerryd Bayless (średnio 22,3/mecz w 14/15), który jest gorszy od Vasqueza na chyba wszystkich możliwych płaszczyznach. Dużo gorzej rzuca, dużo słabiej rozgrywa (przy czym notuje więcej strat), a i obrońcą lepszym nie jest. Ostatnią kampanię miał poprawną, będąc tym energetycznym punktem z ławki Bucks, chociaż jest PER [Player Efficiency Rating] corocznie spada i doszedł do niskiej wartości (11,1 - średnia ligowa to 15,0). Jeśli zostanie zepchnięty w otchłań rotacji, to może mieć problem ze znalezieniem zatrudnienia w przyszłe lato, kiedy będzie niezastrzeżonym wolnym agentem.

To samo tyczy się O.J.'a Mayo. Zapomniany 3. pick Draftu 2008 w Milwaukee spędzi swój trzeci sezon, ale tym razem nie ma pewnej pozycji w rotacji. Jest przeciętnym/słabym defensorem, a w ataku chimerycznym strzelcem, chociaż nie fatalnym (ostatnio 35,7% z dystansu, career-low), ale przecież miał być kimś więcej - gwiazdą. Już nią nie będzie. To jego contract-year, a w ostatnim takim miał najlepszy w karierze sezon w Dallas i pamiętam, że walił do jakiegoś stycznia 51% za 3, za co potem otrzymał od Bucks 24 mln/3 lata. Fluke definition. Potrzebuje kolejnego, żeby ktoś w lipcu znowu się nabrał.

Rookie Rashad Vaughn na regularne minuty ma niewielką możliwość, chociaż podbił swoją wartość podczas Summer League, a teraz robi to podczas preseason, notując po trzech spotkaniach średnio 16,7 punktu przy 51% skuteczności z czego 7-na-16 z dystansu. Mr. Showtime w swoim pierwszym i ostatnim roku w UNLV był najlepszym strzelcem drużyny. Nakładając to wszystko na siebie, mamy materiał na lepszego scorera niż chociażby Ovinton J'Anthony z akapitu powyżej. Nie sądzę, żeby wgryzł się do rotacji już teraz, ale Jason Kidd lubi dawać szanse, so who knows.

Za tą całą bandą znajduje się niepostrzeżenie pozyskany z wymiany MCW-Knight 18. pick Draftu 2014, Tyler Ennis i Bucks liczą tutaj na steal. W Phoenix nie miał okazji na grę i schowany za triem guardów Dragić/Bledsoe/Thomas rozegrał tam tylko 8 spotkań. Po zmianie barw otrzymał na wstępie kilka szans (łącznie 25 meczów w MIL) i grał całkiem porządne minuty z początku (średnio ponad 15). Nie prezentował się jednak najlepiej, więc z powrotem wrzucono go na ławkę i w playoffach zagrał tylko w dłuuugim garbage-time meczu szóstego. W połowie maja przeszedł operację barku i od tego czasu jest sidelined, mimo że rekonwalescencja miała mu zająć około 8 tygodni. Obecnie jego powrót przewidywany jest na środek listopada. Wątpliwe, żeby w tym sezonie miał odgrywać jakąkolwiek boiskową rolę w składzie. Jak już to ręcznikową.

Jedyny klasycznym rezerwowym niskim skrzydłowym jest inny wybór z 2014 - 31, Damien Inglis, który nie miał w NBA jeszcze okazji nawet zadebiutować. Powodem było złamanie prawej stopy podczas ubiegłorocznej SL i powolna rehabilitacja aż do grudnia. W kilku meczach był "active" na ławce, ale potem wykryto, że jego stopa nie zrosła się dobrze i przeszedł jej kolejną operację w styczniu. Wrócił na ligę letnią i był strach, że w jednym ze spotkań ją kontuzjował, ale na szczęście obyło się bez urazu. Gra w trakcie tego preseason, ale na razie bez pozytywnych zaskoczeń. Najdłuższy akapit o stopie w mojej blogowej karierze. Podczas rozgrywek czeka go los Ennisa.

Z podkoszowej rotacji niestartującej przed szereg wybija się postać Johna Hensona. 24-latek wyrasta na postrach przeciwników atakujących obręcz w jego obecności. Miał 7. w lidze średnią w blokach/mecz (2,0) i broniących przez siebie graczy zatrzymywał na solidnym 45,9%. W ataku niewiele potrafi i kończy wszystko pod/nad koszem. Mógłby być mini-prototypem DeAndre Jordana, ale jest na to trochę za niski (210 cm). Otrzymał pokaźny kontrakt, za to kim może być. Nie zanosi się na to, żeby miał grać w line-up'ach obok Monroe, więc pozostanie jego zmiennikiem przez co najmniej najbliższe 2 lata.

Następnym wchodzącym z ławki powinien być Johnny O'Bryant. J.O.B. niefortunnie rozpoczął swoją karierę w NBA (36. pick - 2014) skręcając MCL w trakcie preseason, przez co opuścił cały listopad. I nie mógłby liczyć na minuty gry, ale odpadł Parker i Kidd dość niespodziewanie zaczął wystawiać go w piątce (mimo, że czasami grał po 8 minut). Trwało to 15 meczów, po czym jego rola zaczęła maleć (Ilyasova wrócił do zdrowia), aż pod koniec sezonu już tylko podawał ręczniki. Łącznie zagrał w 35 spotkaniach.

22-letni Johnny powalczy o minuty z Chrisem Copelandem, który w zeszłym sezonie miał okazję wyjść trochę z cienia (brak Paula George'a), ale jej nie wykorzystał i swoją jedyną umiejętność bycia stretch-four przekuł w bycie four. Po dwóch sezonach gdzie trafiał około 42% trójek, ostatnio było to fatalne 31% i przestał być w jakikolwiek sposób przydatny na parkiecie (jest beznadziejnym obrońcą). W preseason jeszcze się nie pokazał (opuścił drużynę, żeby być przy chorej matce). Ma już 31 lat i pozostanie marginalną częścią enbijejowskiej rodziny.

Na szarym końcu znajduje się jeszcze Miles Plumlee. 27-letni center zapomniał na stałe o swoich dobrych momentach sprzed dwóch sezonów w tym chwilowo rewelacyjnym wtedy Phoenix, gdzie rozpoczął aż 79 spotkań w starting-five. Jeszcze w zeszłych rozgrywkach również zaczynał mecze, ale w połowie grudnia wygryzł go lepszy Alex Len, co brata Masona chyba jakoś złamało, bo zaczął grać tak źle, że Suns bez żalu oddali go do Milwaukee w tej MCW-Knight wymianie. W Bucks zaufania Kidda nie zaskarbił i rozegrał tutaj tylko 19 meczów przy średnio ledwo 10 minutach. Nie ma możliwości zrobienia jakiegoś bounce-back year, będąc daleko schowanym za Monroe/Hensonem.

To jest gwarantowanych piętnastu. Pochylony Meksykanin Jorge Gutierrez ma bardzo nikłe szanse na pozostanie w Wisconsin (był tutaj w ubiegłym sezonie - zagrał 10 spotkań) i zostanie zwolniony do 30 listopada. Waiverem będzie wcześniej, ale podałem tą datę, bo wtedy jego aktualny kontrakt (947 tysięcy) staje się gwarantowany. Na obóz przygotowawczy zostali zaproszeni Josh Powell i Marcus Landry, obaj również bez większych nadziei.

Offseason 2016 w Milwaukee będzie okresem, w którym pokończą się kontrakty Vasqueza, Baylessa, Mayo i Copelanda (i możliwe, że żaden tutaj nie wróci), a niegwarantowani będą Inglis i O'Bryant (Bucks pewnie ich przedłużą). Kozły mają też czas do tradycyjnego 31 października na wykorzystanie opcji na sezon 16/17 w kontraktach Antetokounmpo, Parkera, MCW i Ennisa (wszystkie bez szemrania wykorzystają). Ten sam deadline wisi na Milesem Plumlee, ale w jego przypadku rozmowy mogą być już o nowym kontrakcie, którego nie dostanie i w lipcu będzie zastrzeżonym wolnym agentem.

Także tego, wylałem swoje obawy o to, jak Milwaukee Bucks będą funkcjonować w tym sezonie po stronie ofensywnej i zastanawiam się co może wykombinować w tym kierunku cwaniak Jason Kidd. Mecze w BMO Harris Bradley Center nie będą najbardziej widowiskowe, ale nie powinieneś ich ignorować, bo dziać się będą tutaj fajne, nowatorskie rzeczy. O playoffy jak najbardziej powalczą, ale Konferencja Wschodnia wygląda teraz groźniej, niż miało to miejsce rok temu, dlatego obstawiam rozczarowanie. Ejjj noo, kogoś z Top-8 wywalić musiałem. Jasne, że się mylę.

Typ: Milwaukee Bucks - 9. miejsce w Konferencji Wschodniej, 39-43.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz