Strony

Odsłony

środa, 7 października 2015

Review #7: Memphis Grizzlies


Marc Gasol okazał się misiem-4-life i bez zbędnego szemrania przedłużył kontrakt z Memphis Grizzlies na 5 lat wartości ponad 113 milionów dolarów. W ten sposób klub ze stanu Tennessee nadal będzie dysponować w zasadzie tym samym składem, co rok temu. Czy ten team ma jeszcze jakiś upside? To ciężkie pytanie.


Trzon drużyny, czyli Mike Conley-Zach Randolph-Marc Gasol od kilku lat pozostaje bez zmian. W ciągu ostatnich 5 sezonów zawsze znajdowali się playoffach, ale przejście Konferencji Zachodniej to nie takie hop-siup. W 2011 roku było sensacyjne pokonanie najlepszych na zachodzie w sezonie regularnym, San Antonio Spurs, żeby potem odpaść po 7 meczach z Oklahomą City. Kolejny rok to porażka już w 1-szej rundzie z LA Clippers (3-4). W 2013, najlepszym w historii dla klubu roku, odegrali się na LAC wychodząc z 0-2 na 4-2. W II rundzie skorzystali z kontuzji kolana Russela Westbrooka i gładko wyeliminowali Thunder fundując komorę śmierci osamotnionemu Kevinowi Durantowi. No ale Spurs w finałach zachodu odesłali ich w 4 meczach. Sezon 2014 był zjazdem w dół, dopiero 7 miejsce po sezonie regularnym, ale w playoffach jak zawsze zrobili zamieszanie. Było blisko ponownego zamrożenia KD (tym razem z Westbrookiem), ale najpierw przy stanie 2-1 dla MEM, Reggie Jackson uratował Thunder serię, a potem przy stanie 3-2 Misie nie dokończyły dzieła grając u siebie. Dodatkowo Z-Bo został zawieszony za przyłokciowanie Stevenowi Adamsowi na mecz nr 7 i było po ptokach. I w końcu ostatnia kampania, w której to łatwo przeszli zdezelowanych przez kontuzje Trail Blazers (4-1), a następnie zszokowali ligę wychodząc na prowadzenie 2-1 z Golden State Warriors. Mądry Steve Kerr wrócił do taktyki Spurs z 2013 roku i zaczął totalnie olewać Tony'ego Allena w ataku co przyniosło blow-out w Game 4. W tym samym meczu doskonale broniący Klaya Thompsona Grindfather odnowił kontuzję ścięgna udowego i ostatecznie zabawa skończyła się w sześciu meczach. Warto pamiętać też, że przez całe playoffy Conley borykał się z kontuzjami (prawa stopa, oko) i był daleko od pełnej dyspozycji.

Ten sezon zapowiada się podobnie. Wejście do rozgrywek posezonowych nie powinno być większym problemem, ale ugrać tam cokolwiek Grizzlies mogą będąc tylko w pełni zdrowymi. Kontenderem są, ale najmniejszym z możliwych.

Jak zaznaczyłem na początku, skład w trakcie tego offseason zmienił się tylko w niewielkim stopniu. Odszedł niezastrzeżony wolny agent, nieźle spisujący się rezerwowy center, Grek Kosta Koufos (do Kings). Zastąpiony zostanie grającym w zeszłych rozgrywkach w aż trzech drużynach (Dallas, Boston, Phoenix), bardziej atletycznym 28-letnim Brandanem Wrightem (podpisał 17,13 mln/ 3 lata). Zmiana raczej na zero, plus taki, że Wright był po prostu tańszy. Pożegnano się też z innym Grekiem, trzecim w rotacji rozgrywającym - Nickiem Calathesem, który zrezygnował z Qualifying Offer (1,1 mln), czym zapewne zakończył swoją przygodę w NBA, bo podpisał 3-letni kontrakt z Panathinaikosem. Ostatnim ubytkiem był Jon Leuer, który został przetransferowany do Suns w zamian za 44 pick tegorocznego draftu, point-guarda Andrew Harrisona, który rozgrywki 15/16 spędzi w D-League.

Skoro już mowa o drafcie to jedynym wyborem jakim dysponowali włodarze klubu z Memphis, był wybór numer 25, wykorzystany na 21-letniego drugoroczniaka z Duke, PF'a Jarella Martina. Co ciekawe, ów młodzian był typowany do pójścia gdzieś w drugiej rundzie naboru, ale po work-outach dostał zapewnienie od władz Grizzlies, że go wybiorą. Niestety Martin złamał stopę pod koniec sierpnia i początek sezonu już na pewno ma z głowy.

Przed samym draftem Misie nabyły weterana z będącego wtedy w Charlotte Matta Barnesa. W zamian oddali obieżyświata Luke'a Ridnoura, którego pozyskali zaledwie dzień wcześniej z Orlando oddając przy tym prawa do grającego aktualnie w Zenicie Sankt Petersburg, Janisa Timmy (60 pick z 2013). Nawet 35-letni Barnes pozyskany za friko wygląda jak steal.

Ze zmian to tyle, pełny skład przybrał ostatecznie taką postać:


Pierwsza piątka:

W wieku 27 lat, statystycznie Mike Conley zaliczył nieznaczny regres. Nie tylko w playoffach miał kontuzje, ale i w sezonie regularnym rozegrał 70 meczów (kostka, nadgarstek, znowu kostka). Nie mógł złapać rytmu w drugiej części sezonu i było to widoczne w poczynaniach drużyny, która mając bilans 41-14, skończyła RS ledwie 14-13. Bez niego Grizzlies tracą w ataku i obronie. Zdrowy Mike może się pokusić o bycie All-Starem.

30-letni Courtney Lee zaliczył taki trochę nijaki poprzedni sezon (spadek w ogólnej skuteczności z gry z 47,6% do 44,8% mimo, że oddawał mniejszą ilość rzutów (ale z kolei ponad 40% za 3). Jego rola pozostanie taka sama i nadal powinien grać te 30 minut/mecz.

Pozyskany w połowie stycznia z Bostonu Jeff Green w transferze, w którym Memphis pozbyli się Tayshauna Prince'a i (błąd) Quincy'ego Pondextera, spisywał się słabo trafiając w nowej drużynie zaledwie 42,7% z gry. Nie bez powodu jest tutaj podkreślony, moim zdaniem granie nim we wyjściowej piątce daje negatywny efekt i lepiej wygląda jako klasyczny Sixth-Man. 29-letni Green w lecie miał łatwą decyzję o wykorzystaniu Player Option na kolejny sezon - 9,2 mln. W playoffach w S5 grał już Tony Allen, ale z uwagi na liczne kontuzje w tym wieku (33, w ostatnich dwóch latach opuścił łącznie 46 mecze), może być konserwowany na wiosnę. Niewykluczone, że w piątce zagości Matt Barnes, bo najlepiej rzuca z tej trójki (ale też przeciętnie, 36,2% z dystansu - Clippers w przeszłości miewali problemy przez jego chimeryczną skuteczność), co z kolei bardziej otworzyłoby grę Marcowi i Z-Bo w post-up. Jednak obrona Barnesa w tym wieku nie jest już "pierwszopiątkowa" i tacy Kevin Durant/Kawhi Leonard mieliby tutaj rzeź. Coach Joerger może często rotować w zależności od match-upu, ale faworytem do zaczynania meczów, przynajmniej na sezon regularny, wydaje się być mimo wszystko Green.

34-letni już Zach Randolph miał bardzo dobry sezon i trafiał najwyższe od 2011 48,7% z gry. Oczywiście jego średnia minut spadła (z 34,2 do 32,5) i w tym sezonie zapewne będzie grać jeszcze trochę mniej. Po tylu latach gry obok siebie rozumieją się z Gasolem jak żaden inny backcourt w tej lidze. Pytanie czy ucieknie spod gilotyny Ojca Czasu raz jeszcze. W ostatnim sezonie miał trochę problemów z bólami kolana przez co opuścił 9 meczów (łącznie rozegrał ich 71 w RS).

Marc Gasol po fantastycznym sezonie (wybrany do All-NBA 1st Team) skosił kontrakt życia. Jego doktorancka gra w high-post, gdzie po prostu rozgrywał akcje drużyny to był istny majstersztyk (z centrów tylko Joakim Noah miał więcej asyst) zdobywając przy tym rekordowe 17,4 pkt/ mecz. Po mistrzowsku dyrygował też TOP4 defensywą w NBA i to wstyd, że nie został wybrany również do All-NBA Defensive Team. Mając 30 lat ma przed sobą jeszcze co najmniej dwa sezony na zbliżonym poziomie. Życzyć takiego zdrowia jak w zeszłych rozgrywkach, gdzie opuścił tylko 1 mecz (po kontuzji kolana i opuszczeniu 23 w 13/14).

Rezerwowi:

Słoweński rozgrywający Beno Udrih ponownie miał zaskakująco dobry sezon z ławki Grizzlies, 33-letni Król Mid-Range wyrzucił trochę Calathesa z NBA swoją grą i w tym sezonie ma mieć tą samą rolę.

Jest tutaj także już 38-letni Vince Carter, którego rola z roku na rok jest coraz bardziej marginalna. W zeszłym sezonie zdobywał tylko 5,8 pkt/ mecz (wcześniej zawsze miał ponad średnio 10) przy tylko 33,3% skuteczności. Złapany w sidła Ojca Czasu (ale windę w nogach nadal ma). W tym sezonie jego czas gry może jeszcze zmaleć (16,1 min/ mecz w 14/15) z uwagi na to, że i Allen i Barnes mogą grać na 2-ce.

Do rotacji mocniej powinna pukać trójka drugoroczniaków w osobach Russa Smitha, Jordana Adamsa i Jarnella Stokesa. Zwłaszcza ten ostatni ma szanse na spory zastrzyk minut gry po odejściu Leuera. Od ich rozwoju w dużej mierze zależy ewentualny upside Grizzlies. Ale to jeszcze raczej nie w tym sezonie.

Dużą rolę jako back-up za Marc'iem dostanie Brandan Wright. Jest to trochę przyniskawy center (206cm), ale za to bardzo atletyczny, taka trochę mini-mini-wersja DeAndre Jordana. Nie ma rzutu (chociaż 67% z linii rzutów wolnych) i był 14 w lidze, jeśli chodzi o kończenie akcji wsadami. Dużą zagadką jest jak tutaj będzie wyglądać jego ewentualna współpraca ze Stokesem. Bardzo możliwe, że w większości minut Wrighta na parkiecie, Grizzlies grać będą niskimi ustawieniami, np. z Greenem lub Barnesem na czwórce. Problemem rotacji w Memphis jest to, że mają tylko dwóch klasycznych centrów, w związku z czym jego postawa jest kluczowa, zwłaszcza żeby ograniczyć trochę minuty młodszego z braci Gasol i zachować go w lepszej świeżości na wiosnę.

Piętnastym i ostatnim graczem w rotacji jest mający gwarantowane na ten moment tylko 150 tysięcy dolarów JaMychal Green. Nie jest powiedziane, że się utrzyma, bo na obóz przygotowawczy Grizzlies podpisali między innymi doświaczonego centra Ryana Hollinsa (reszta to kolejny center Michael Holyfield, a także Dan Nwaelele, Yakhouba Diawara i Lazeric Jones - wszyscy nikłe szanse na dostanie się do składu).

Z grubsza tak wygląda rotacja Memphis Grizzlies 2015/16, jak jest z kontraktami? Przede wszystkim niezastrzeżonym wolnym agentem w przyszłe lato będzie Conley, jednak tak samo jak w przypadku Marca, nie widzę jego ewentualnej eksmisji z Tennessee. Poza tym "UFA'mi" będą: Courtney Lee (to jest ciekawe co zrobią Misie, może odejść), Jeff Green (całkiem możliwe, że ponownie będzie handlowany przed Trade Deadline do teamu, który będzie chciał zejść w lato z pieniędzy, ale wątpliwe, że Grizzlies coś za niego wyciągną), Matt Barnes (przed nim już potem tylko minima dla weterana, ale pewnie jeszcze trochę w NBA pogra) i Beno Udrih (podobnie jak Barnes, chyba że miałby kolejną świetną kampanię). Dodatkowo Carter ma gwarantowane tylko 2 z 4,26 miliona (dalszy regres może popchać go w retirement po sezonie). Niegwarantowani z kolei będą Stokes i Russ Smith. Właściciele klubu z Tennesse mają też prostą decyzję odnośnie przedłużenia na rozgrywki 16/17 debiutanckiego kontraktu swojego 22 picku 2014, Jordana Adamsa. Czas mają do 31 października. Reszta jest guaranteed.

Na samym starcie zadałem pytanie czy jest tu jeszcze możliwość podciągnięcia poziomu zespołu w górę. Wygląda na to, że nie i obawiam się, że szósty już sezon z rzędu Misie z Memphis roztrzaskają się na czymś/na kimś w tych ciężkich playoffach Konferencji Zachodniej. Może to podczas offseason 2016 wepchnąć ich w wir lekkiej przebudowy wokół Marca Gasola (Tony Allen i Zach Randolph będą wchodzić wtedy w ostatni rok swoich umów i mogą być wymieniani). Najpierw jednak sezon regularny, który im bardziej nudny dla nich będzie, tym lepiej. Walka do końca o bycie w ósemce tylko ich wymęczy i ich szanse na mistrzostwo jeszcze zmaleją. Obstawiam, że znajdą się tam bez większych problemów, ale bez atutu zaczynania serii w Grindhouse, gdzie podczas Grind-wiosen zwykli mordować ludzi.

Typ: Memphis Grizzlies - 6. miejsce w Konferencji Zachodniej, 49-33.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz