Strony

Odsłony

poniedziałek, 12 października 2015

Przedruk: Problem Lakers z Kobem



Kobe Bryant wbiega przy hałasie, ogłuszającym krzyku i uderzające muzyce do hali Staples Center.

Jako drugi obrońca, mierzący 6 stóp 6 cali, w swoim 21. sezonie z Lower Merion High School... zapowiada w hali Lawrence Tanter, ale jest przekrzyczany przez kibiców.

Nie nękany kontuzjami Bryant trafia broniony rzut z wyskoku od razu na starcie meczu, wykonuje sprint i ścina pod kosz, kręci 25-latkami tak samo jak robił przez dekady, tak jakby w wieku 38 lat nie tylko wygrał pojedynkiem z Ojcem Czasem, ale też zaczął młodnieć. Mecz przechodzi do czwartej kwarty, wynik jest wyrównany i jak zwykle piłka ląduje w rękach Bryanta. Tak jak kiedyś, wprowadza trybuny w ekstazę. To kolejny game-winner, kolejny highlight w jego karierze.

Czy może być lepiej? To scenariusz marzeń dla ostatniego rozdziału kariery Bryanta, historia haj z bajki, kończąca jedną z najciekawszych karier w NBA. Bryant ma tylko jeden sezon kontraktu przed sobą - jego dwudziesty z Lakers, najwięcej w historii NBA jeśli chodzi o zawodnika grającego w jednym zespole. Ale Kobe nie zobowiązał się, że rozgrywki 2015/16 są jego pożegnaniem, pozostawiając otwarte drzwi na powrót na kolejny sezon.

Takie koleje losu byłyby czymś zbawiennym dla fanów Lakers, z których większość wielbi świętość Bryanta. Wiele ludzi w NBA jednak mówi, że gdyby Bryant zdecydował się grać jeszcze kolejny rok, byłby to koszmar dla Lakers.

Spośród 24 ludzi ze środowiska NBA - agenci, skauci, ludzie z biur drużyn - z którymi ESPN rozmawiało na cele tego tekstu, tylko jeden powiedział, że Lakers powinni z powrotem go zatrudnić jeśli zdecyduje się dalej grać. Trzynastu powiedziało, że niezależnie od wszystkiego Lakers powinni nie przedłużać z nim umowy, a reszta stwierdziła, że pozostanie w Lakers powinno być uzależnione przez jego stan zdrowia.

A jeśli pozostanie zdrowy? Wtedy Lakers powinni go zatrzymać, za mniejsze pieniądze, z ograniczonym czasem gry i z nakierowaniem na bycie mentorem dla młodszych.

Jednak pojawił się tutaj sceptycyzm wśród pytanych odnośnie odcięcia się od Bryanta po tym sezonie lub w najbliższych latach z kilku powodów: finansowych, strachu przed odwróceniem się fanów lub po prostu z powodu tego, że ma zbyt dużą władze wewnątrz klubu.

Stworzyli sobie potwora i trudno będzie się go pozbyć póki sam się na to nie zdecyduje. - powiedział jeden z pytanych.

Próbowałem być tak bezpośrednim jak tylko mogłem i pokazać mu przed innymi zawodnikami jak jego samolubne błędy szkodziły zespołowe. Podczas jednej z sesji fimowych powiedziałem: <> Zaznaczyłem także, że jeśli nie zechce dzielić się piłką z kolegami z zespołu, chętnie popracuję nad wymianą dla niego. - napisał Phil Jackson w swojej książce z 2013 roku, "11 pierścieni".

Bryant od dawna ma reputację nieprzyjemnego kolegi z zespołu, którą nadali mu byli koledzy z drużyny i trenerzy, choćby Jackson. Ale teraz, u zmierzchu kariery, jego praca obok młodych zawodników i całego składu może być najważniejsze dla jego teraźniejszości i przyszłości w klubie.

Nie mając za dużych szans na rynku wolnych agentów, Lakers mocno zainwestowali w młodzież. D'Angelo Russell był numerem drugim tegorocznego draftu. Julius Randley numerem siedem rok wcześniej, a Jordan Clarkson, wybrany w drugiej rundzie 2014 roku został wybrany do piątki najlepszych debiutantów rok temu.

Generalny manager Lakers, Mitch Kupchak powiedział że rozwój tych młodych graczy jest jednym z priorytetów zespołu. Ale czas próby i omijanie błędów są często kluczowym elementem w rozwoju zawodników. Na przykład duża liczba strat jest często postrzegana jako pozytyw u rozgrywających; Russell Westbrook prowadził lidze w stratach jako debiutant.

Czy Bryant odejdzie na tyle, żeby pozwolić Russellowi na dążenie do celu po własnych błędach? Czy też będzie dalej chciał mieć kontrolę nad meczami (przykład 1 - preseason), przez co będzie torpoedował rozwój obiecujących młodych graczy Lakers, sytuację o której opowiadał Andrew Bynum po odejściu z Los Angeles?

Myślę, że nie będzie inaczej niż w poprzednich latach. Kobe będzie w 100% popierał nasz plan i będzie tak cierpliwy, jak tylko cierpliwym być potrafi. - powiedział pod koniec września Mitch Kupchak. Ale będzie taki moment, w którym jeśli nie wszystko będzie szło tak jak uważa, że powinno lub inni gracze nie będą produktywni, wtedy jego instynkty powrócą i jestem pewny, że będzie próbował zrobić tyle, ile tylko można.

Wielu pytanych wątpi w to, że Bryant mógłby zająć miejsce pasażera i dać władzę młodym graczom.

Czy przez ostatnie dwa lata objął rolę, choćby zbliżoną do tego, czego od niego się teraz oczekuje? Myślę, że nie uda się go zmienić i dostosować do roli, w której nigdy nie był. - odpowiada jeden z pytanych skautów.

Bryant w poprzednim sezonie mocno pracował na swoją średnią, notując 22,3 punktu na mecz w 35 spotkaniach, co dałoby mu ósme miejsce w NBA. Ale jego brak efektywności w ataku w połączeniu z fatalną defensywą sprawiło, że był jednym z najgorszych graczy pierwszej piątki w lidze. Wskaźnik Real Plus-minus na poziomie -2,15 dał mu 301. miejsce w NBA i 55. wśród rzucających obrońców.

Wystarczy spojrzeć na listopad ubiegłego roku, żeby znaleźć dowód. W 10. meczu sezonu, przeciwko Warriors, Bryant zakończył mecz z 34 rzutami oddanymi w 31 minut. Zdobył 44 punkty, ale tak jak powiedział po meczu Marreese Speights, jego punkty były nieistotne, bo Warriors wygrali 21 punktami. Po tej porażce Lakers spadli do bilansu 1-9, najgorszym starcie w 10 meczach w historii klubu. Koledzy Bryanta nie kryli swojej frustracji od tego momentu.

Wielokrotnie gramy ustawioną zagrywkę, ale Kobe jest bardzo agresywny. I wtedy musimy znaleźć balans. Nie możemy być przechyleni w żadną ze stron. Musimy znaleźć balans. - mówił Carlos Boozer.

A Jeremy Lin dodawał: Gra w koszykówkę jest... trzeba to robić razem. To nie może być tak... jeśli nastrajam się do meczu myśląc tylko o sobie, wtedy szkodzę całemu zespołowi.

Odkąd Kobe został na pełny etat graczem pierwszej piątki w swoim trzecim sezonie, tylko cztery razy notował średnio mniej niż 20 rzutów na mecz i tylko dwa razy w ostatnich 15 sezonach, w czym raz w rozgrywkach 2013/14, gdy kontuzje ograniczyły go do rozegrania tylko 6 meczów. A zmiana w tym momencie kariery może być trudna. Jeden z agentów wybuchnął śmiechem spytany czy wierzy, że Bryant mógłby zaakceptować mniejszą rolę.

To interesujące, bo gość, którego Kobe naśladuje to Michael... ale Michael nigdy nie odszedł tak jakby chciał, albo z taką gracją, jakby chciał, przez swoją przygodę z Wizards. Walczył z kontuzjami, miał swoje wielkie momenty, ale nie wygrał znów, nie wrócił na ten sam poziom. Wciąż myślę, że Kobe będzie miał podobny sposób odejścia kiedy zdecyduje się skończyć grać. To będzie ciekawe, jeśli okaże się, że kończy tak samo, bo tak wielkim jego idolem jest Michael. - powiedział jeden z pytanych.

Na tym etapie kariery, obecność Bryanta na parkiecie szkodzi Lakers bardziej niż pomaga. Ale poza parkietem wciąż ma status supergwiazdy. Wyniki finansowe Lakers nie są ogłaszane publicznie, ale efekt Kobego jest jasny:

- Pomimo gry w mniej niż połowie meczów w ostatnim sezonie, koszulka Bryanta wciąż była trzecią najlepiej sprzedającą się na NBAstore.com, tylko za Stephenem Currym i LeBronem Jamesem.
- Według badań ESPN Sports Poll, Bryant został wybrany przez kibiców drugim najbardziej popularnym zawodnikiem ligi, tylko za Jamesem.
- Oglądalność meczów Lakers nawet w ostatnich dwóch latach plasowała się w czołówce ligi. Bez Bryanta oglądalność spadła średnio o 30-40% w stosunku do rozgrywek 2012/13, w których grał praktycznie cały czas. Oczywiście wyniki oglądalności nie spadają tylko z powodu braku jego gry, ale także całego wyniku zespołu. Ale jako że Bryant jest jedyną gwiazdą słabego zespołu, często jest jedynym magnesem przyciągającym widzów.

A z punktu widzenia finansowego, oglądalność bardzo dużo znaczy dla Lakers. W 2014 roku ESPN Magazine poinformował, że 20-letnia umowa Lakers z Time Warner Cable, warta 3 miliardy dolarów, jest także uzależniona od oglądalności ich meczów. Więc nawet gdy jego gra wpływa negatywnie na wyniki meczów, czy zespół jest w stanie odpuścić tyle pieniędzy z praw TV?

Gdy Wizards z Jordanem nie szło w trakcie jego dwóch sezonów w DC, gdy dwukrotnie wygrali po 37 meczów, jego powrót był finansową hossą dla klubu. Prowadzili w lidze w średniej widzów, a wzrost liczby kibiców w pierwszym sezonie o 32% przełożyło się na dodatkowy dochód 18 milionów dolarów dla klubu.

Dzięki Jordanowi i nowopowstałym Wizards, wyglądało że lata finansowej miernoty się skończyły, że klub wreszcie będzie przynosił zyski pierwszy raz od lat. Sprzedaż sezonowych karnetów w kolejnym sezonie wzrosła do ponad 14 tysięcy, luksusowe loże były wypełnione, pieniądze z reklam, ze sprzedaży pamiątek klubowych skoczyły w górę. Jordan był tego gwarantem i tak długo jak to było możliwe nic nie mogło zatrzymać tej maszynki do pieniędzy. - pisał Leagy z Washington Post.

Ogólna wartość Bryanta jest często stawiana pod znakiem zapytania w związku z jego krytykowanym dwuletnim kontraktem, wartym 48,5 miliona dolarów, który dostał w 2013 roku. Kontraktem, który broniła prezydent klubu Jeanie Buss twierdząc, że Bryant jest warty każdego grosza, nawet jeśli przez większość czasu był kontuzjowany.

Wielu ludzi z ligi mówi, że Bryant wie wszystko na temat tego ile pieniędzy zespół na nim zarabia i jak bardzo rodzina Buss na nim polega w kwestii pieniędzy. A jeśli nie wie, wystarczy spojrzeć na liczbę sprzedanych biletów sprzedanych gdy go nie było. Dlatego też nie ma wiary w to, że Bryant mógłby zrezygnować z części pieniędzy w razie powrotu. Ma to swoje źródło w dwóch miejscach: Lakers już ustalili, że zapłacą mu dużo więcej niż dyktuje za niego rynek, a ponadto sam Bryant wypowiadał się głośno o niechęci do rabatów z powodu starości, tak jak zrobili Dirk Nowitzki w Dallas i Tim Duncan w San Antonio.

W pewnym stopniu, starsi zawodnicy są trochę zgorzkniali w sytuacji z obecnym salary cap z powodu tego, że tak wielkie pieniądze nie przyszły wcześnciej, gdy byli u szczytu swoich możliwości. On musi mieć to w głowie, że <> A za to musi patrzeć jak inni tyle zarabiają i myślę, że nie jest w stanie tego przełknąć.

Kolejnym problemem dla Lakers są wolni agenci. Mówi się, że najlepsi omijają Lakers szerokim łukiem tak długo jak Bryant jest w zespole. Takie przeświadczenie jest coraz częściej podawane do wiadomości po tym jak wolni agenci jak choćby LaMarcus Aldridge odrzucają ich oferty.

Nie wierzę w to, gdy zawodnicy mówią, że nie mogą się doczekać gry z Kobe Bryantem. Oni chcą grać z Anthonym Davisem, mogą chcieć grać ze Stephenem Currym, mogą z Kevinem Durantem, albo LeBronem, bo jest najlepszym zawodnikiem na świecie. Ale Kobe nie jest w stanie nikogo przyciągnąć. - dodaje jeden z pytanych.

Pod koniec września Phil Jackson powiedział, że nie wierzy, żeby Bryant zakończył karierę po tym sezonie i że to może być jego koniec w LA. Ale czy gdyby Bryant chciał odejść, to znalazłby się dla niego klub? Źródła mówią, że jego opcje są bardzo szczupłe. Ktoś wspomniał Knicks. Ktoś jeszcze stwierdził, że Doc Rivers chciałby go mieć u siebie w Lakers. Jak jeden z dyrektorów powiedział, można to zrobić, żeby sprzedać kilka koszulek więcej.

Problemem Kobego jest to, że w odróżnieniu od wszystkich innych, nie ma w całej lidze swoich sojuszników. Znają go tylko w Lakers, a on niszczy wszystko na swojej drodze. Nie będę rzucał nazwiskami, ale niektórzy z jego byłych trenerów nie mówiliby o nim zbyt czule. To sprawia, że jest mało miejsc, do których mógłby pójść. Nie znam nikogo kto mógłby stwierdzić, że wzięcie Kobego do własnego klubu byłoby świetnym pomysłem. - dodał kolejny pytany.

Więc co powinni zrobić Lakers?

Powiedzmy, że trafiam tam jako GM i jedną z pierwszych rzeczy, które robię to powiedzenie <>. Myślę, że to wypadłoby ekstremalnie źle w mediach z Los Angeles. Nie jest to najlepszy sposób na prowadzenie własnej polityki i nie jest to właściwa rzecz do zrobienia. Prawdopodobnie lepiej zaoferować mu kontrakt za jakieś 5 milionów z jakimiś dodatkami. <> W zasadzie stawiasz go w sytuacji, w której sam powie nie. - dodaje kolejny pytany. A potem możesz powiedzieć, że zaoferowałeś mu 5 milionów rocznie. To typ kontraktu, który wzięli Nowitzki i Duncan. Chcieliśmy, żeby był dalej częścią naszego projektu, ale powiedzieliśmy że miałby być mentorem i nie grałby już po 35 minut w meczu, bla bla bla, a on stwierdził, że mu to nie pasuje. W ten sposób możesz powiedzieć, że próbowałeś.

Oferując mu zdecydowanie mniej niż sam Bryant by chciał, Lakers mogą go zmusić do testowania rynku gdzieś indziej, o ile chce dalej kontynuować karierę w NBA. Uwolnienie się od Bryanta jest nieuniknione, aczkolwiek trudne. Lakers muszą zrobić krok naprzód, żeby znów zostać kandydatami do tytułu, nawet jeśli będzie to zderzenie się z przykrą rzeczywistością dla kibiców, którzy chcieliby żeby Kobe grał w koszulce Lakers już na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz