Strony

Odsłony

sobota, 10 października 2015

Review #10: Chicago Bulls

Ubiegłoroczna kampania Chicago Bulls nie różniła się w zasadzie niczym od dwóch poprzednich. Męczenie się pokiereszowanej przez kontuzje drużyny w sezonie regularnym, a potem ostateczne rozczarowanie w playoffach (bo w Chicago liczy się tylko mistrzostwo), gdzie dawali się wyrzucić kolejno w II rundzie przez Miami Heat (1-4), w I rundzie przez Washington (pamiętne 1-4) i ostatnio ponownie przez LeBrona i jego Cavaliers (2-4).

Podczas ostatniego runu, wydawało się w końcu, że wyjście z Konferencji Wschodniej stoi otworem. Nie było już rywala w postaci Big 3 Miami, a Big 3 w Cleveland podczas serii z Chicago to było w zasadzie Big 1,5 (Love out, Irving statysta). Wyeliminowanie młodych Bucks w niezłym stylu (chociaż też problemy z motywacją w Game 5 u siebie, gdzie przy 3-1 nie chciało im się skończyć serii) one more time rozbudziło nadzieje kibiców Byków na pomyślną wiosnę. Po trzech meczach (zwłaszcza po tym) w serii z Cavaliers wyglądało na to, że mają rywala rozłożonego na łopatkach. Wyłączając już ten farfocel o tablicę, epicko grał finalnie zdrowy Derrick Rose, dostając równie świetną pomoc od Jimmy'ego Butlera, który uprzykrzał życie Jamesowi jak nikt inny w tej lidze nie potrafi. Chicago w ekstazie, a sam byłem już przekonany, że jest po serii. Tak to wyglądało w meczu nr 4, gdzie na minutę przed końcem trzeciej kwarty Bulls osiągnęli dwucyfrową przewagę. I znowu nie potrafili tego skończyć, Cavs odrobili straty i wyszli na kilku-punktowe prowadzenie, ale Byki też jeszcze wróciły. Z jakiegoś powodu to była jednak seria buzzerów. To co powinno ściąć psychikę w szatni Cleveland, ścięło ją w szatni Chicago. Ci Bulls słynący z tego, że zawsze walczą do samego końca, dali się w tą gierkę ograć Królowi i jego poddanym. Ktoś musiał za to beknąć. I beknął.

Tom Thibodeau po pięciu sezonach pełnych niesnasek z zarządem Bulls - głównie GM'em Garem Formanem - został zwolniony pod koniec maja tego roku wraz z całym swoim sztabem szkoleniowym. Zastąpiony jest debiutantem, 43-letnim Fredem Hoibergiem, który ostatnie 5 lat spędził w NCAA trenując Iowa State Cyclones. Hoiberg organizację Chicago porządnie już w życiu liznął, gdyż w latach 99-03 grał tam na pozycji rzucającego obrońcy. W głowach ciągle mamy charczącego przy linii bocznej Thibodeau i jego nacisk na obronę. Jak już wszyscy wiedzą, Bulls pod wodzą Hoiberga (i asystentów: Jima Boylena ściągniętego z San Antonio [główny asystent Popovicha w 13/14] oraz Pete Myersa [ostatnio asystent Marka Jacksona w GSW 2011-14]) mają grać szybciej (byli 23-cią drużyną w lidze w tempie gry - 92,8 posiadań/mecz) i zapewne bardziej oszczędnie dla graczy (Thibodeau kochał grać np Butlerem po 43-45 minut/mecz). Nowy rozdział, ale w przeczytanej już książce, gdyż chicagowska rotacja jest w zasadzie wypisz-wymaluj tą z poprzedniego roku.

Yep, niemiłe pożegnanie się z najbardziej (?) wymagającym coachem w lidze, było w zasadzie jednym z niewielu "papa" podczas tego lata w Chicago. Z zawodników grających tutaj w zeszłym sezonie, tylko Nazra Mohammeda nie ma w tegorocznym składzie.

Mogło też nie być zastrzeżonego Jimmy'ego Butlera, co byłoby prawdziwą tragedią dla kibiców Byków. Jednak niezbyt hojny zazwyczaj właściciel Jerry Reinsdorf tym razem grosza nie pożałował. Dogadano się z Butlerem szybko - podpisał 5-letni kontrakt wart ponad 92 miliony dolarów. Przy okazji niezastrzeżony Mike Dunleavy również dostał nową umowę - 14,5 mln/3 lata.

W drafcie Bulls dysponowali ledwie jednym, 22 wyborem, który przeznaczyli na silnego skrzydłowego, 20-letniego Bobby'ego Portisa z Arkansas. Portis na razie stylem gry kojarzyć może się przede wszystkim z Tajem Gibsonem, czyli głównie z wnoszeniem ogromnej dawki energii na parkiet, którą przekłada na bicie się o zbiórki pod tablicami. Mając w ten sposób już 13 gwarantowanych zawodników na przyszłe rozgrywki, a także będąc powyżej poziomu salary cap, Bulls w zasadzie mieli offseason z głowy. Drugim (i jak na razie ostatnim) nabytkiem jest prosto z Brazylii, dotychczas grający tylko tam, 23-letni kolejny PF, Cristiano Felicio. Póki co jest to tylko niegwarantowany kontrakt, który w sumie można by potraktować jako klasyczne "camp invite", gdyby nie to, że został podpisany już w pierwszej połowie lipca. Z uwagi na głębokość podkoszowej rotacji chicagowskich Byków, niewykluczone że się ostatecznie do składu nie załapie.

Iiii to są wszystkie zmiany... Shit, i o czym ja mam pisać?

Pełna rotacja Chicago Bulls 2015/16, jakże odmienna od zeszłorocznej:


Derrick Rose mimo dobrego postseason, nadal jest już cieniem gracza sprzed kontuzji. Po rozegraniu 49 spotkań łącznie w sezonach 12/13 i 13/14, w ostatnim zagrał ich trochę więcej, bo 51 (mówimy o sezonie regularnym). Aktualnie znowu się skaleczył - tym razem dostał w czachę na treningu pod koniec września i do połowy października jest wyautowany. Jednak to co najważniejsze, czyli kolana, są w ostatnim czasie zdrowe. W trakcie sezonu na pewno będzie oszczędzany, a jego czas gry rzadko powinien przekraczać 30-32 minut podczas spotkań. Mini-zagadką jest jak zdrowy Rose będzie współpracować z Jimmym Butlerem. W zeszłym sezonie dochodziły ciche rumorki, że obaj nie najlepiej się ze sobą dogadują na parkiecie, ale zostało to szybko wyciszone. Sam Butler w okresie letnim szlifował grę rozgrywającego i odważnie zapowiedział więcej triple-double. Ostatnio po raz pierwszy w karierze dostał się do All-Star Game, będąc przy okazji MIP (Most Improved Player) całej ligi. W wieku 26 lat całkiem prawdopodobne, że jeszcze uczyni kolejny krok do przodu. Co warte uwagi, w ostatnich dwóch sezonach opuścił łącznie 32 spotkania, grając mordercze 38,7 minut/mecz. Pod Hoibergiem zapewne ta średnia spadnie, ale nie ma wątpliwości, że Jimmy G Bucket powoli przejmuje rolę boiskowego lidera w tym doświadczonym zespole. Współpraca tych dwóch panów będzie pod stałym monitoringiem.

Kolejni guardzi ubezpieczający głównie kolana D-Rose'a w razie ich awarii to 30-letni Aaron Brooks, który w zeszłym sezonie poprawnie wywiązał się z tej roli zdobywając 11,6pkt/mecz przy skuteczności 42,1% (w tym 38,7% za 3), grając średnio 23 minuty. W tym sezonie jego zadania będą identyczne, mimo zmiany trenera. Dalej jest już 34-letni weteran Kirk Hinrich, mający w rozgrywkach 14/15 najniższą średnią punktów (5,7 - 37,3% z gry) w karierze mimo grania ponad 24 minut/mecz. Reinsdorf z Formanem nie postanowili zainwestować w jakieś wzmocnienie pozycji 1-2 z tyłu, co zmusza Bulls do gry Hinrichem przez całkiem spory okres czasu. Jest tu trochę krucho, bo rotację guardów zamyka E'Twaun Moore, wchodzący w swój szczytowy moment kariery (uwaga, E'Twaun Moore wchodzi w prime!). Ale ten jego prime to nadal głównie podawanie ręczników, od czasu do czasu alley-oop'ami.

Normalnie napisałbym, że młody Tony Snell może ubezpieczać Butlera na 2-ce, ale po poważnej kontuzji pleców 35-letniego Mike'a Dunleavy'ego dwa tygodnie temu, która wyłączy go z gry co najmniej do grudnia, gracz rocznika '91 prawdopodobnie będzie do tego czasu rozpoczynać mecze na SF. W tym wieku Dunleavy Junior już nie ma szans być kimkolwiek więcej niż gościem stojącym za linią 3-punktową i czyhającym na ugryzienie stamtąd jakimś celnym rzutem. Snell natomiast zrobił ogromny przeskok jeśli chodzi o poprawę skuteczności i z zaledwie 32% za 3 podciągnął się do 37,1% w dodatku oddając więcej takich prób (ogólna skuteczność z 38,4% do 42,9%). Jest zdecydowanie lepszym graczem w obronie niż stary Mike i tak się zastanawiam czy po powrocie Dunleavy jeszcze wróci do startowej piątki. Snell może mieć przełomowy rok. Szkoda tylko, że zgolił dredy.

Za nimi skład z pozycji niskiego skrzydłowego zamyka drugoroczniak Doug McDermott. Zeszłą kampanię jedenasty wybór Draftu 2014 miał rozczarowującą (tylko 36 meczów). Można powiedzieć, że Thibodeau po prostu nie dał mu pograć, ale w tym krótkim okresie czasu gry (8,9 minuty/mecz) był po prostu słaby (drugi najgorszy PER [Player Efficiency Rating] w drużynie: 6,1, gorszy był tylko Bairstow). Możliwe, że z góry jest nacisk na Hoiberga, żeby grać nim więcej. McBuckets ma okazję do pomyślnego restartu kariery, zwłaszcza jak absencja Dunleavy'ego będzie się przedłużać.

Pod koszem jest iście skomplikowana sytuacja, o tyle ile Pau Gasol w S5 znaleźć się powinien, o tyle wcale nie wiadomo na jakiej konkretnie pozycji. Starszy z braci Gasol ma za sobą najlepszy turniej w swoim życiu, gdzie po kolei kosił europejskie drużyny narodowe (Gortat długo nie zapomni). Jednak należy pamiętać, że jego wiek (35) nakazuje sztabowi Bulls wsadzenie go w balon ochronny, żeby go nie przemęczyć przed playoffami. W związku z czym, jego minuty gry mogą być porównywalne do "rose'owskich". Pau grać będzie na 4-ce, jeśli Joakim Noah zachowa swoją pozycję, którą dzierży od dawien dawna (2009, nie?). Noah po byciu w sezonach 12/13 i 13/14 All-Starem, zanotował drastyczną obniżkę statystyk w poprzednich rozgrywkach, co jest oczywiście pokłosiem coraz liczniejszych kontuzji. Nie pamiętam już, kiedy był zdrowy w postseason. Jego też trzeba kremować na wiosnę, co otwiera szansę Nikoli Miroticiowi. 24-letni rookie ma za sobą prawie że bezbolesne przejście z europejskiej koszykówki na tą zza oceanu. Start sezonu miał stosunkowo niewidoczny, ale na przełomie lutego i marca zaczął robić furorę w lidze, zdobywając w piętnastu kolejnych spotkaniach średnio 20,8 punktu. Playoffy miał już jednak gorsze (grał też dużo mniej, błąd Thibodeau?), ale pod nowym trenerem, który chce przyspieszyć grę, na pewno dostawać będzie regularnie spore minuty i niewykluczone, że może zaczynać mecze na pozycji silnego skrzydłowego (wtedy Pau na C). Ostatnim z tych, którzy więcej tutaj pograją, jest 30-letni Taj Gibson. W 14/15 podobnie jak Noah, zaliczył spory regres, będąc ciągle rozbijanym przez problemy z kostkami. W połowie czerwca przeszedł na jednej z nich zabieg i planowo miał opuścić aż 4 miesiące. Aktualnie cały czas jest limitowany. Podczas tej kampanii powinien grać więcej na centrze niż dotychczas miało to miejsce w jego karierze.

Za główną rotacją podkoszową, jest oczywiście zaczynający przygodę z NBA Bobby Portis, który na czas gry może liczyć, ale tylko jeśli ktoryś z powyższej czwórki wyleci na dłuższy moment.

Skład zamyka kolejny PF Cameron Bairstow, 49 pick 2014 zagrał u Toma w 18 spotkaniach. Jest czerwony, bo niegwarantowany. To samo się tyczy wspominanego wcześniej Brazylijczyka Cristiano Felicio.

Z ludzi których w tabelce nie umieściłem, a którzy po obozie przygotowawczym do rotacji ostatecznie wczołgać się mogą, znasz tylko jednego: guarda Jordana Crawforda - jedyny z realnymi szansami na załapanie się do składu na start sezonu. Marcus Simmons, Jake Anderson i Stefhon Hannan na 99,9% się tam nie wczołgają.

Kontrakciki... Ten skład gra ze sobą już długo i wielce prawdopodobne, że w sezonie 16/17 nadal będzie w zasadzie niezmieniony. Czterech graczy w lecie '16 będzie niezastrzeżonych: Noah (Bull-4-life, nie widzę żeby miał odejść, chyba że zarząd Chicago będzie chcieć drastycznych zmian - będą mieć ponad 22 miliony na podpisanie wolnych agentów. O proszę, kolejni w kolejce po Duranta?), Brooks (on może się pożegnać, a Bulls znajdą sobie lepszy back-up dla Rose'a), Hinrich (tylko jednoroczne minimum wchodzi w grę) i Moore (z tym to nie wiem co się stanie, może wyparuje z NBA). Aż 9 zawodników będzie gwarantowanych (w tym Snell i McDermott, jak już Bulls wykorzystają ich opcje na kampanię 16/17). Tak w zasadzie, dopiero w offseason 2017 może dojść do prawdziwego rozmontowania ekipy (UFA będą Rose, Gasol, Gibson, częściowo gwarantowany będzie Dunleavy). Także więc... maksymalnie 2 lata mają Byki na zdobycie mistrzostwa w obecnym składzie. Potem zapewne przebudowa wokół Butlera (ważny kontrakt do 2019, na 19/20 ma opcję gracza).

Przed Chicago Bulls interesujący sezon regularny w zmienionym systemie pod nowym trenerem. Czy popularne określenie "miotły" będzie efektem dodatnim dla zawodników, którzy się doskonale znają? Zmiana coacha powinna być odświeżająca, a jak Hoiberg potwierdzi, że jego warsztat trenerski z NCAA ma zastosowanie i na najwyższym poziomie, wtedy w Chicago powinny wrócić myśli o pierścieniach. Nawet jeśli wygranie serii finałowej z kimkolwiek z Zachodu jest nierealne. 

Typ: Chicago Bulls - 3. miejsce w Konferencji Wschodniej, 51-31.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz