Strony

Odsłony

poniedziałek, 19 października 2015

Review #19: Los Angeles Clippers

Czy widzisz na tym zdjęciu ból w oczach Chrisa Paula? Jak nie to "ctrl+". On nie zapomni.

Los Angeles Clippers mogli być mistrzami NBA. Nie mówię, że wygraliby z GSW w Finale Zachodu gdyby się tam znaleźli, ale mieliby większe szanse niż Rockets. Sposób w jakim przegrali serię z Houston, mając wygraną na tacy, chyba można porównać w ostatnich latach tylko do choke'u San Antonio Spurs w końcówce Game 6 podczas Finałów z Miami Heat w 2013. Na pewno im to siedzi w głowach i jak przyjdą kluczowe momenty w Playoffs 2016, to może mieć to jakieś tyci-tyci znaczenie.

Clippers zawodzili w sezonie regularnym, zachowując się jak... broniący tytułu i nie prezentowali takiej energii, jaką chociażby Warriors. Trafili na względnie zdrowy dla siebie sezon, bo tylko Blake Griffin miał dłuższą przerwę (15 spotkań) przez infekcję gronkowca (biologia so much) w prawym łokciu. Wyczołgali jednak jakoś 2. seed  i po morderczej batalii z San Antonio Spurs, Chris Paul na uszkodzonym ścięgnie udowym przeszedł do historii. Chociaż może i nie, bo to w końcu tylko pierwsza runda, ale przeszedłby gdyby LAC zdobyli misia. Nie zdobyli, bo pozwolili Joshowi Smithowi odrobić 20-punktową stratę przy stanie 3-2, czym pomogli nakręconym Rockets zagrać swój najlepszy mecz w serii właśnie w meczu numer 7.

Jak mogłeś na to pozwolić, Doc?

Doc prawie pozwolił na jeszcze jedną rzecz, o czym za chwilę.

Offseason Clippers zaczęli od lekkiego remontu drużyny, a w szczególności ławki rezerwowych, która jak wiemy czasem sprawiała, że "Clippers grali w sześciu". Wcześnie, bo 15 czerwca GM Doc porozumiał się z Charlotte Hornets w sprawie transferu katastrofalnego tam Lance'a Stephensona, oddając coraz starszego Matta Barnesa i jednego z najgorszych graczy ubiegłych rozgrywek, Spencera Hawesa. Świetny deal dla Clippers, bo nawet jeśli Lance dalej będzie grać chałę, to po prostu ma krótszy kontrakt (9 mln w tym sezonie, następny rok jest opcją drużyny) niż Hawes, który zarobi jeszcze 18,5 miliona dolarów przez 3 lata (MJ'u!). Utrata 35-letniego Barnesa (UFA w 2016) tak bolesna nie będzie, bo poza tym, że nie był wybitnym strzelcem, czego LAC potrzebują z pozycji niskiego skrzydłowego, to i obrońcą z wiekiem też już stawał się coraz gorszym. Nie każdy jest Tonym Allenem.

Następnie przyszła pora na draft, w którym Clippers nie mieli żadnego picku (ich first-rounder został oddany do Bostonu - "trade" Doca Riversa), więc go kupili. Za wybranego z numerem 56. przez Nowy Orlean Brandena Dawsona, zapłacili Pelikanom 600 tysięcy dolarów. Sam Dawson podpisał z LAC umowę 1,4 mln/2 lata, z czego pierwszy rok jest gwarantowany.

I tak, przyszłość całej organizacji stanęła na włosku, kiedy to DeAndre Jordan postanowił podpisać kontrakt z Dallas Mavericks. W ubiegłotygodniowej zapowiedzi już o tym trochę popisałem, więc nie ma sensu się powtarzać. Doc był na skraju swojej personalnej porażki, przez niezadbanie o odpowiednie stosunki z tą szaloną głową DJ'a. Jednak pamiętnego wieczora w pewnym domu w Texasie przekonał go do pozostania, obiecując Jordanowi to co chciał - większą rolę w drużynie, a w zasadzie to większe uwzględnianie go w schematach ofensywnych. Osobiście nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, skoro droga DeAndre 3000 przy rzutach do kosza z linii rzutów wolnych wygląda mniej więcej tak. Organizacja LA Clippers dostała karę 250 tysięcy dolarów za "obejście zasad CBA przy przekonywaniu Jordana do pozostania". Straszne, Steve Ballmer za tyle kupuje bułki. Sam DeAndre podpisał maksymalny kontrakt, ale tylko 4-letni (z opcją gracza po 3-cim sezonie) wart ponad 87,5 miliona baksów. Jego Player Option w 2018, mówi tyle, że najpóźniej wtedy skończy się era w Clippers, bo niezastrzeżeni będą tamtego lata Chris Paul i Blake Griffin (obaj też mają opcje w 2017). 3 lata na zdobycie misia, dacie radę?

Paul Pierce, który ze swojej opcji gracza (5,54 mln) na sezon 15/16 zrezygnował, obserwował powyższą sytuację z boku, czekając na jej rozwój. Gdy podpisanie Jordana stało się faktem, pochodzący z Los Angeles The Truth, zdecydował się na reunit ze swoim coachem z Bostonu, z którym zdobył jak na razie swój jedyny pierścień i podpisał 3-letnią umowę za prawie 11 milionów (w ostatnim roku gwarantowane 1,1 z 3,7). Niepowiedziane, że ją do końca wypełni, bo przebąkiwał coś o zakończeniu kariery w przypadku ewentualnego mistrzostwa w tym sezonie. Czyli mam nie kibicować Clippers?

Zaraz po nim przechwycili z FA kolejnego unresticted, skrzydłowego Wesa Johnsona, dając mu kontrakt 2,33 mln/2 lata, gdzie jego druga część jego opcją gracza. Johnson nawet nie musiał się przeprowadzać, bo ostatnio grał w Lakers. Powinien być upgradem nad Mattem Barnesem.

Clippers po oddaniu Hawesa potrzebowali rezerwowego centra i go znaleźli w osobie niezastrzeżonego Cole'a Aldricha, który ma za sobą nabijanie statystyk w D-League'owych Knicks. Otrzymał identyczny kontrakt co Wesley.

Tworząc w końcu konkurencyjną ławkę rezerwowych, 16 lipca przekonali do siebie swojego, ehkm, nemesis - Josha Smitha. Interesujące, że J-Smoove tak szybko ulotnił się z Houston, gdzie był przecież solidnym wsparciem dla starterów. Tym bardziej, że w LA przystał na zaledwie minimalną umowę dla weterana (1,5 mln/1 rok) i mógłby zarabiać więcej, ale od Detroit nadal dostaje małe co nieco (ok, nie takie małe, 5,4 miliona baksów co sezon do 2020...). Przy okazji przypomnieliśmy sobie, że Josh Smith jest głupi.

Ostatnim wiążącym ruchem Clippers było podpisanie 38-letniego Pablo Prigioniego, który po wytransferowaniu z Houston do Denver (Ty Lawson trade), został stamtąd od razu zwolniony. Fajnie, że jeszcze będzie można pooglądać tego niezmordowanego Argentyńczyka na dużej scenie. Także dostał jednoroczną minimalną weterańską umowę (ale wartą 981 tysięcy, bo nie gra w NBA tyle lat co Smith, jednak zarobi mniej więcej tyle samo, gdyż Denver wisi mu 440 tysi - tyle miał gwarantowane w swojej anulowanej umowie).

Sporo nowych twarzy w tym kontenderze. Pożegnano się za to z tymi nic nie znaczącymi. Kolejno polecieli Ekpe Udoh (był UFA, podpisał z tureckim Fenerbahce, narq), Lester Hudson (był niegwarantowany, obecnie nowhere), Jordan Hamilton (również niegwarantowany, wyniósł się do rosyjskiego Krasny Oktyabr, pa), Hedo Turkoglu (UFA, ponoć nadal szuka kontraktu w NBA, good luck) i Dahntay Jones (UFA, podpisał "camp invite" z Nets). Jest także sprawa Glena Davisa, który też jest niezastrzeżony, tylko że tutaj jest obustronne zainteresowanie pomiędzy nim a LAC. Problem w tym, że na początku września przeszedł operację lewej kostki (pozrywane więzadła) i ma grę z głowy co najmniej do grudnia. Jak zobaczycie poniżej, Clippers mają 14 gwarantowanych umów, więc Doc może potrzymać dla niego ten ostatni wolny slot.

Ale nie musi, bo na obóz przygotowawczy podpisano znane nazwiska weterana-centra Chucka Hayesa (ostatnio w Raptors) i skrzydłowego Luca Richarda Mbah a Moute (ostatnio w 76ers). Na obozie powalczy jeszcze inny center, Yanick Moreira (bez debiutu w NBA).

Los Angeles Clippers 2015/16:


Chris Paul ma za sobą najlepszy sezon od czasów gry w Nowym Orleanie, a także w ogóle najzdrowszy w karierze, w którym rozegrał wszystkie 82 spotkania w RS (chociaż w playoffach opuścił 2 przez to ścięgno udowe). CP3 drugi sezon z rzędu był najlepszym podającym w lidze, doskonale dyrygując systemem ofensywnym stworzonym przez Doca Riversa. Dodatkowo mordował skutecznością zewsząd (najwyższe od 5 lat 48,9% z gry oraz 39,8% za 3). Jego wartość można było zaobserwować podczas 2-meczowej absencji podczas Game 1-2 z Houston, gdzie mimo tego, że Clippers pierwszy mecz wyszarpali, to ewidentnie byli całkiem inną drużyną, mniej skoordynowaną i zwyczajnie słabszą o jeden poziom. Jest też doskonałym obrońcą (chociaż po raz pierwszy od 2010 nie wygrał klasyfikacji przechwytów - był piąty), mogącym okazjonalnie, ale zaciekle niczym pies gończy, kryć sporo wyższych od siebie zawodników. Liczy już sobie 30 wiosen i ma dość pokaźną kartotekę kontuzji, więc kolejnego sezonu na 82 spotkania nie przewiduję. Nawet ze spadkiem szybkości, jego boiskowe IQ oraz skillset jakim dysponuje (nie wjeżdża pod kosz jak Sonic Westbrook, co wróży mu dłuższą karierę), powinien go utrzymać na wysokim poziomie jeszcze co najmniej przez 2-3 lata.
Obok Paula w piątce ponownie znajdzie się najlepiej wychodzący/ścinający po zasłonach w tej lidze J.J. Redick. Żeby go uziemić potrzeba doskonałego planu obronnego i defensora, który pomoże ten plan wypełnić. Sam Redick w ostatnim sezonie był istnym automatem trafiając career-high 43,7% trójek. U Doca jego gra jeszcze bardziej wyniosła się na daleki półdystans/dystans skąd oddawał łącznie aż 79% wszystkich swoich rzutów. Obrońcą nigdy świetnym nie był ze względu na niemrawą posturę (194 cm wzrostu) i miał najgorszy w drużynie Defensive Rating (111, LAC 105,5). Jest jednak solidny i przede wszystkim myśli, co pozwala mu nie być dziurą w obronie. W wieku 31 lat czeka go powtórka z rozrywki i pozostanie przy zdrowiu, podobnie jak u CP3, jest tutaj kluczowe (w poprzednich rozgrywkach opuścił 4 mecze przed problemy z plecami).
Na pozycji niskiego skrzydłowego na razie owiane jest tajemnicą, kto będzie regularnie startować, wiadomo tylko tyle, że w playoffach będzie to Paul Pierce. 38-letni weteran ma za sobą fantastyczne postseason, w którym chyba nikt nie trafił tyle clutch-shotów co on. Classic The Truth. Ubiegły sezon w stolicy USA był najgorszym Pierce'a w karierze - career-low w minutach/mecz (26,2) i punktach/mecz (11,9). Utrzymał jednak dobrą skuteczność, co w jakimś stopniu niwelowało jego powolność i błędy popełniane po drugiej stronie parkietu. Clippers najchętniej by go zakonserwowali na wiosnę, więc nie należy spodziewać się za dużo Prawdy w trakcie sezonu regularnego.
Pomogłaby w tym dobra postawa Wesleya Johnsona. O 28-latku już nikt nie pamięta, że to 4. pick Draftu 2010 (Minnesota) i w ostatnich dwóch latach w słabych Lakers nie prezentował nic ponad przeciętny poziom, mimo grania aż około 29 minut/mecz. Taki typowy enbijejowski szaraczek, ale w LAC musi pokazać coś więcej. Wyda się to śmieszne, ale to właśnie Wes może być pierwszym oddelegowanym do krycia Kevina Duranta albo Kawhi Leonarda. Wymagana będzie od niego rola 3-and-D, ale ani w jednej kategorii (34,7% w karierze), ani w drugiej jeszcze ponad przeciętność nie wyszedł. Pozycja small forwarda to odwieczny problem Clippers.
Blake Griffin we wszystkich swoich dotychczasowych sezonach w NBA był All-Starem. Well done. Na przestrzeni lat zmienił się jednak ze skaczącego po głowach jak dziecko z hiper-ADHD, w gościa bardziej zaangażowanego w budowę akcji ofensywnych i rozwijającego swoją grę dalej od kosza.  Wystarczy spojrzeć na najprostszą statystykę (spadek w zbiórkach z 12,1/mecz w rookie-season do 7,5 teraz), czy procentową ilość oddawanych prób spod kosza (jako rookie ponad 72%, ostatnio niecałe 52%). Tą część rzutów przeniósł na daleki półdystans [+16 stóp od kosza] skąd trafiał przyzwoite 40,4%. Stał się też najlepiej podającym w lidze nie-guardem nie nazywającym się LeBron James (5,3 asysty/mecz). Mając takich kreatorów jak Paul czy Griffin, Clippers byli 3-cią najlepiej podającą w lidze ekipą, a przy tym drugą najrzadziej tracącą piłki (dla porównania, Warriors wygrali statystykę asyst, ale w stratach byli na 18. miejscu). 26-letni Blake w trakcie offseason zapowiedział, że przestanie oddawać trójki (10-na-25 w 14/15), co mnie trochę zdziwiło. Poświęci to na dalszy rozwój w grze post-up (jest już jednym z najlepszych w lidze) i pewnie uznał, że jest to bardziej efektywne. W każdym razie, nadal będzie to ten sam Blake Griffin w tym samym systemie trzeci rok z rzędu. Jest zadowolony, że będzie grać trochę mniej minut, bo w końcu ławka może go odciążyć. To powinno zaprocentować na wiosnę.
Jednym z powodów, dla którego Griffin wyniósł się dalej spod obręczy, jest przemiana DeAndre Jordana w podkoszowego monstera pod okiem Doca Riversa. Maszyna DeAndre 3000 od dwóch lat jest najlepsza w zbieraniu piłek z tablic (w zbiórkach ofensywnych lepszy jest tylko Drummond). Mimo, że Jordan to Top-5 blokujących, to jego obrona bywa jeszcze niedoceniana (nieźle zatrzymywał rywali kończących akcje przy obręczy, gdy był w pobliżu - 48,5%, dla porównania Anthony Davis 48,6%), przez co jeszcze ani razu nie dostał nominacji do All-Star Game. Powinno się to wydarzyć w tym roku. W ataku DJ to finisher alley-oop'ów czy to od Paula czy Griffina i nic więcej (252 dunki w 14/15 - oczywiście 1. miejsce, drugi był Tyson Chandler z "zaledwie" 179). Ciekawi mnie czego tak naprawdę oczekuje od Riversa, skoro chce zwiększenia roli w zespole, a więcej już w zasadzie robić nie może. No dobra, zostały mu jeszcze wolne, które mam wrażenie też dzielą go od występu w Meczu Gwiazd (zabawne). Co podbija wartość Jordana, to bycie wyjątkowym, niekontuzjującym się typem centra (ma aktualnie najdłuższą w NBA serię nieopuszczonych meczów - 300). Interesujące jest pytanie, czy to najlepsza "piątka" w lidze.
Przenosząc się na ławkę należy rozpocząć od dwukrotnie wybranego na Sixth Mana sezonu, Jamala Crawforda. JC świetnie wystartował ubiegłe rozgrywki, ale w marcu jego run po kolejną taką nagrodę, przerwała tajemnicza kontuzja łydki (z którą już w 2014 miewał problemy), przez co opuścił aż miesiąc. Po powrocie wyglądał tak jakby 35 wiosen na karku zaczynało mu ciążyć, w playoffach również się nie odnalazł i Doc zaczął szukać wymiany z jego udziałem. Przez całe lato krążyły wokół niego plotki transferowe, ale w żadnym momencie skonkretyzowane i GM Rivers w połowie września ogłosił, że będzie zdziwiony jeśli Jamal nie zakończy w Clippers nadchodzącego sezonu. I pozostawienie J-Crossovera w składzie jest według mnie dobrą decyzją. W tym wieku lepiej chyba będzie jak odda trochę piłki w inne ręce, a sam zostanie spot-up shooterem (tutaj musi ustabilizować celownik, bo trafiał ledwie 32,7% w zeszłym sezonie, a przedtem ponad 36%).
Piłka z jego rąk trafi w posiadanie Lance'a Stephensona, który jeśli sobie przypomni nie tak dawne czasy gry z Indianapolis, to powinien być liderem rezerwowego unitu. Zawsze uważałem, że Born Ready potrzebuje dla siebie odpowiednich klocków (to jest musi być otoczony dobrze rzucającymi graczami), żeby pokazywać pełnię swoich kreatorskich umiejętności. Wpakowanie go obok równie lubującego się w przetrzymywaniu piłki Kemby Walkera nie było dobrym pomysłem, z kolei granie obok Crawforda powinno mu bardziej pasować. Jeśli i tutaj nie pyknie, to zacznę się zastanawiać czy Stephenson nie jest przypadkiem tym typem gracza, który posiada skill, ale zwyczajnie nie pasuje do NBA. Jego rzut jest atrybutem jego obrońców, z kolei sam Lance defensorem jest najwyżej średnim. Przed nim kluczowy sezon i mam nadzieję, że jest Ready.
Swoje minuty gry odda mu Austin Rivers. Synowi pomogła gra pod bliskim okiem ojca, gdzie stał się efektywniejszy (ale dalej nieefektywny) i w tym sezonie czeka go mocno ograniczona rola. Ciężko mi go opisać, bo ani nie jest klasycznym scorerem, ani dobrze asystującym, nie jest też nie wiadomo jakim obrońcą. 23-letni Rivers (10. pick w 2012) ciągle ma przypiętą łatkę "może w przyszłości coś z niego będzie", która już się powoli zaczyna odklejać. W ogóle nie widzę jak miałby grać w jednym ustawieniu ze Stephensonem i trochę mi się to sprowadza do tego, że albo Lance albo Austin. Pytanie czy ojcu nie będzie żal trzymać synalka cały czas na ławce.
Pablo Prigioni wydaje się pasować tutaj trochę bardziej, ale przy zdrowej rotacji, można będzie widywać częste "DNP" w jego box-scorowej linijce. Później niż on to NBA się trafić nie dało (najstarszy w historii debiutant) i ciekawe czy "niezużycie" się wcześniej, nie pozwoli mu się trzymać w lidze do 40-tki. Nawet jeśli, to tylko jako typowy zadaniowiec, żeby czasem kogoś pokryć (Argentyńczyk jest całkiem niezłym obrońcą, zatrzymywał bronionych przez siebie rywali na 47,5% z gry), a w i ataku czasem walnie jakąś trójczynę (w 13/14 w Knicks miał świetne 46,1% z dystansu). Takich ludzi zawsze warto mieć w szatni, zwłaszcza w tej myślącej realnie o mistrzostwie.
Clippers finalnie załatwili sobie porządnego skrzydłowego na ławkę. Josh Smith jeszcze dwa lata temu ładnie kosił w Atlancie Hawks, ale transfer do Pistons i wstanienie go na pozycje SF'a trwale uszkodziło jego grę, prawdopodobnie nieuleczalnie. Jeśli jednak spojrzeć na to z drugiej strony, to J-Smoove ma dopiero 29 lat i dla tej żałosnej do niedawna ławki LAC powinien być jak woda dla ryby. Zobaczymy jak go będzie używać Doc, bo w Houston McHale o dziwo pozwolił mu na zielone światło do walenia trójek (prawie 3,5/mecz). Będzie grać w jednym line-up'ie ze Stephensonem i bardzo ciekawe jak obaj będą kooperować. Być może nie będą, ale wtedy beka murowana.
Kibice Clippers mają nadzieje, że Cole Aldrich nie okaże się kolejnym Spencerem Hawes i sprosta zadaniu wspomagania z ławki DeAndre Jordana, który i tak będzie grać po 35 minut. 26-latek w Knicks miał okazję pokazać trochę jako-takich umiejętności w post-up, ale poza tym, że blokował średnio 1,1 rzutów/mecz, to nie ma tu nic więcej. Zastanawiam się, co takiego umiał/miał umieć, że wybrano go z 11. numerem w 2010 (przed, o tu jest pokażna lista, Edem Davisem, Sandersem, Bledsoe czy Averym Bradleyem).
W otchłani rotacji jest tu jeszcze jeden guard, ale drugi sezon z rzędu sobie nie pogra. C.J. Wilcox został wybrany przez LAC z 28. pickiem w ubiegłorocznym drafcie, ale w rookie-sezonie przebywał na parkiecie łącznie tylko przez 101 minut w 21 spotkaniach. Pewnie nie wiesz jak on wygląda, więc Piotrek przychodzi z pomocą. Doc jest bezlitosny, bo C.J. nawet w preseason grzeje ławę. Taka już rola młodego w kontendującej drużynie, widzimy się w następnej Summer League, brachu.
To samo czeka Brandena Dawsona, którego fanem zostaniesz po obejrzeniu tego highlightu. Ja zostałem. Ma 22 lata, więc zostało mu niewiele czasu na ujawnienie się z talentami na poziomie NBA. Bardzo dobrze zbiera (ta winda w nogach, mm) jak na dwumetrowego gościa - średnio 9,1 zbiórki/mecz w seniorskim roku w Michigan State. Życzę mu jak najwięcej blowoutów, żeby mógł sobie pohasać w garbage-time.
Opisywanie tych pochylonych już sobie odpuszczę. Obstawiam sytuację zatrudnienia Hayesa izwolnienia go, jak wykuruje się Big Baby. Wyobraź sobie line-up Prigioni-Rivers-Stephenson-Davis-Smith...

Doczłapali się my do akapitu kontraktowego. A w nim krótkie stwierdzenie, że za rok ten skład może wyglądać kropka w kropkę, bez może dwóch kropek. Co prawda niezastrzeżeni będą Crawford, Smith i Prigioni, ale jeśli gra ławki Clippers nie skończy się tragedią, to wszyscy trzej mogą liczyć na telefon od Doca w lipcu. Ciekawsza sytuacja jest przy nazwisku Stephensona, który musi przekonać LAC dobrą grą, że warto wykorzystać Team Option (9,4 mln) w jego umowie na rozgrywki 16/17. Strzelam, że sobie tego nie wywalczy, bo to spora kasa jednak jest. Inne opcje, tym razem gracza, mieć będą Rivers (3,34 mln), Johnson (1,23 mln) i Aldrich (1,23 mln). Zielonego pojęcia nie mam co tu się może wydarzyć, podejrzewam że Rivers powalczy o coś dłuższego, ale czy wyciągnie te chociaż 4 mln/sezon od kogoś, grzejąc w tym sezonie ławę to dobre pytanie. Aha, niezastrzeżony będzie jeszcze Dawson. Do 31 października Clippers mają czas na wykorzystanie opcji na sezon 16/17 w rookie-kontrakcie Wilcoxa i pewnie to zrobią.

Sezon regularny Los Angeles Clippers startujący już w następnym tygodniu (podjarka), sprowadzany będzie do formowania i zgrywania się ławki rezerwowych. Starting-five powinna grać to samo, co już znamy, nawet jeśli straciła swoje najmniej znaczące 20%. Można ewentualnie patrzeć czy Doc w jakiś sposób powiększy rolę Jordana, co mu niby obiecał. Myślę, że z początku ławka może nie spisywać się za dobrze i znowu wszystko będzie leżeć na barkach Paula i Griffina. Potem powinno być jednak lepiej, jeśli do tego czasu ESPN nie zje żywcem Stephensona. Monolit S5 zapewni im przewagę parkietu, co pomoże w match-up'ie w pierwszej rundzie, który znowu będzie stać na wyższym poziomie niż Finały Wschodu. The Zachód.

Typ: Los Angeles Clippers - 4. miejsce w Konferencji Zachodniej, 56-26.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz