Strony

Odsłony

czwartek, 15 października 2015

Review #15: Denver Nuggets

Mudi ma się z czego cieszyć, ale kibice dobrej koszykówki w Denver już raczej nie.

Od trochę chyba zbyt pochopnego zwolnienia George'a Karla po nieudanej w pierwszej rundzie serii playoffów 2013 przeciwko rodzącym się właśnie na naszych oczach Golden State Warriors, Denver Nuggets ugrzęźli pomiędzy przebudową od podstaw, a brakiem szans w walce Top-8 na Zachodzie. Czyli w najnudniejszym punkcie.

Wieloletniego trenera Bryłek zastąpiono niedoświadczonym w rzemiośle trenerskim Brianem Shawem, co okazało się pomyłką. Zwolniony w drugim swoim sezonie przy zawstydzającym, jak na oczekiwania kibiców w Kolorado, bilansie 20-39, na który nałożyło się sporo czynników (kontuzje), ale głównym zarzutem do Shawa było to, że nie potrafił dotrzeć do drużyny. Na jego miejsce ulokowano tymczasowo Melvina Hunta, a ten trochę lepiej skończył sezon (10-13). Były głosy, że może dostanie szansę pokazania się na dłużej, ale zarząd Nuggets zdecydował się na lepszy ruch, wsadzając na stanowisko Head Coacha, zwolnionego bez powodu zeszłego grudnia w Sacramento, Mike'a Malone'a.

I czemu o tym tyle piszę? Ano dlatego, że włodarze koszykarskiej organizacji z Denver ponownie nie zdecydowali się zaryzykować poważniejszych zmian w samym składzie, oddając na przykład pakiety całkiem okej zawodników (Wilson Chandler, Kenneth Faried, Danilo Gallinari) w zamian za pierwszorundowe picki w drafcie, niekoniecznie już w tym co się odbył, ale w następnych (naprawdę nie było chętnych? I don't think so). To powoduje, że Nuggets ponownie nie usuną się na dno Konferencji Zachodniej i nie dadzą sobie realnej szansy zgarnięcia Top-3 wyboru w przyszłym naborze graczy. Z tego wyniknie tkwienie już trzeci sezon z rzędu w monotonnej przeciętności.

W Drafcie 2015, co się rzadko w dzisiejszych czasach zdarza, Denver Nuggets posiadali tylko dwa autentycznie własne picki - kolejno 7. i 57.

I mieli sporo szczęścia, bo mimo stosunkowo nie najwyższego wyboru, ostał im się do tego czasu, gość typowany nawet do Top-4, Emmanuel Mudiay. Historię Kongijczyka znamy, zrezygnował po high schoolu (Grice Prep, Texas) z gry za friko w NCAA, dla wyruszenia za bardziej docenianą pieniężnie grą w Chinach, która miała pomóc jego rodzinie mieszkającej w USA. Ledwie 19-letni rozgrywający, kręcił w Guangdong Tigers niebotyczne cyferki, no ale to w końcu tylko liga chińska. Ciut więcej o nim powiedziała nam Summer League, a teraz mówi preaseason. Wysoki (195 cm) Mudiay ma póki co wyraźne problemy z selekcją rzutową (w SL 38,5% z gry przy oddawaniu średnio 13 prób/mecz, a ostatnio takie występy jak np 5-na-18 czy 2-na-11) i stratami (w SL 5/mecz, a w trzech pierwszych spotkaniach preseason aż 5,67/mecz - przy tym zalicza średnio tylko 5 asyst). Ewidentnie dotychczas dostaje zielone światło na, eee, wszystko, ale wyrażnie widać, że potrzebuje sporo czasu, żeby przystosować się do amerykańskich wymagań i wysokiego na nim nacisku w obronie przez rywali. Jednak owy czas z pewnością dostanie, będąc startującym point-guardem przez cały sezon. Przy takim wzroście, po kilku latach może być świetnym graczem na obie strony parkietu. Nie wątp w niego za szybko, nawet jak będzie mieć odstraszające statystyki. Ten sam message do sztabu trenerskiego Nuggets.

Czwarty od końca wybór Draftu 2015, Bryłki zużyły na innego point-guarda, tym razem Serba Nikolę Radicevicia. Do NBA w tych rozgrywkach jednak nie zajrzy, bo już od lipca jest pewne, że pozostanie w hiszpańskiej Sevilli na co najmniej kolejny rok (albo i dwa, bo przez tyle ma jeszcze ważny kontrakt). Radicević to kolejny bardzo wysoki rozgrywający (196 cm), więc łatwo można zauwayżć, jak postrzegają w przyszłości grę na tej pozycji włodarze i skauci Nuggets.

Drużynę zasili za to, wybrany z 41. pickiem w 2014 inny Serb, tym razem center, Nikola Jokić. Zeszłe 3 sezony spędził w serbskim KK Mega Basket, w SL rozegrał dla Nuggets 5 spotkań, notując średnio 8,0 punktu i 6,2 zbiórki na mecz. Rozwija rzut i w przyszłości w Denver będą próbowali z niego zrobić stretch-five (2/7 za 3 w SL, więc w odległej przyszłości). Z początku pewnie będzie mu trudno znaleźć minuty, ale Nuggets o playoffy bić się nie będą, więc w drugiej części rozgrywek może o nim usłyszymy. Podpisał 4-letni kontrakt, wart 5,5 miliona dolarów i aż 3 pierwsze sezony są w pełni gwarantowane.

W połowie lipca DEN podpisali nowe kontrakty z niezastrzeżonymi Wilsonem Chandlerem i Jameerem Nelsonem. Wilson miał gwarantowane 2 miliony z 7,1 na sezon 15/16 i Nuggets zdecydowali dogadać się z nim w sprawie podwyżki, teraz będzie zarabiać średnio ponad 11,5 mln przez następne 4 lata (46,5 mln/4 lata, full gwarant.). Z kolei 33-letni rozgrywający weteran zrezygnował ze swojej Player Option na kolejne rozgrywki (2,85 mln) i również otrzymał podwyżkę - 13,62 mln/3 lata (full gw.). I to drugie podpisanie stało się przystawką do tego, co kilka dni później miało stać się z Ty'em Lawsonem.

No dobra, bardziej przystawką było oczywiście wybranie Mudiaya. Od dnia draftu rumorki transferowe nie odstępowały Lawsona na krok. Trudno jednak było znaleźć konkretny deal, przez jego pozaboiskowe problemy (drugie już w ciągu kilku miesięcy aresztowanie podczas jazdy pod wpływem alkoholu - potem wyszedł na jaw jego alkoholizm) i Nuggets zaczęli rozważać nawet jego zwolnienie - Lawson miał gwarantowane jeszcze ponad 25 milionów przez 2 kolejne lata. Na szczęście dla nich obeszło się bez takiego drastycznego rozwiązania i 20 lipca zdealowali 27-letniego point-guarda do Houston Rockets wraz z drugorundowym wyborem 2017, w zamian za paczkę enbijejowskiego złomu: Kostasa Papanikolaou (miał niegwarantowane 4,8 mln - oczywiście zwolniony), Pablo Prigioniego (gwarant. 440 tys. - zwolniony, podp. z LAC), Joey Dorseya (gw. 1 mln - zwolniony, podp. z tureckim Galatasaray) i Nicka Johnsona, którego jako jedynego zostawili, bo zwalnianie go tak po prostu byłoby ciut za drogie - ma gwarantowaną umowę jeszcze przez 2 lata, w czasie których zarobi 1,8 miliona dolców. Co najważniejsze, Bryłkom udało się wyciągnąć z Houston pierwszorundowy wybór w Drafcie 2016, który jest zastrzeżony ale w Top 1-14, a to oznacza, że Rockets musieliby nie wejść do playoffów, żeby go u siebie zatrzymać. Trafi więc do Denver i będzie jakimś 25-30 wyborem. Dobra robota GM'a Tima Connelly'ego.

Kolejnym punktem offseason w Kolorado, było podpisanie kolejnego przedłużenia, tym razem z Danilo Gallinarim. Włoch na sezon 15/16 miał gwarantowane 11,5 mln, ale Nuggets i w tym przypadku rzucili swojemu graczowi trochę więcej grosza - Gallo podpisał 45,1 mln/3 lata, gdzie ostatni rok jest opcją gracza. A jak już przedłużać wszystkich, to wszystkich. Nowe umowy otrzymali niezastrzeżony Darrell Arthur (5,75 mln/2 lata, drugi rok opcją gracza) i zastrzeżony Will Barton (10,6 mln/3 lata, w pełni guaranteed).

No może nie wszystkich. Z Denver pożegnali się dwaj anonimowi guardzi, którzy łącznie po zsumowaniu zagrali dla Nuggets zawrotne 44 minuty. Ten co rozegrał ich więcej (31), Ian Clark, nie otrzymał Qualifying Offer - 1,15 mln i obecnie walczy o slot na obozie przygotowawczym Warriors. Ten co rozegrał ich mniej (13), Jamaal Franklin, miał niegwarantowane 947 tysięcy i został zwolniony. Nie walczy o żaden slot, co jest smutne.

Na zakończenie lata, jak już zaczynało robić się zimno, Bryłki przechwyciły z Free Agency weterana, Mike'a Millera. 35-latek miał ciekawe przygody w te wakacje, bo po wykorzystaniu swojej Player Option (2,85 mln) na sezon 15/16, został przetransferowany z Cleveland do Portland wraz z Brandonem Haywoodem, a pod koniec września zwolniony przez swój nowy-stary klub. W Denver zarobi dodatkowe 1,5 miliona, więc może nie płacze, że już nie zagra o pierścień. I tak ma ich tyle samo co LeBron James.

I w ten o to sposób doszliśmy do tego, jak rotacja Denver Nuggets 2015/16 wygląda:


O 19-letnim Mudiayu już trochę było, wiadomo że od startu dostanie nawet około 30 minut/mecz. Ubezpieczać i uczyć będzie go Nelson, którego pierwszy sezon w 11-letniej karierze w NBA poza Orlando, był również tym najsłabszym. Rozgrywki rozpoczął w Dallas, gdzie był przez 23 mecze starterem. I nie grał wcale nawet tak fatalnie, ale Mavericks chcieli więcej i weszli w Rajona. Jameer w Bostonie miejsca nie zagrzał i po ledwie 6 spotkaniach został wytradeowany do Denver. Tutaj spisywał się nawet poprawnie zdobywając średnio 9,6 punktu na mecz przy 45% skuteczności i zaliczając 3,7 asysty/mecz. W tej lidze już poza rolę rezerwowego point-guarda nie wyjdzie.

Za tą dwójką jest 46 pick Draftu 2014, Erick Green. W debiutanckim sezonie uczestniczył w 43 spotkaniach, grając średnio po 9,5 minuty. Nie wyróżniał się niczym specjalnym i w tym sezonie musiałby wypaść któryś z powyższych, żeby otrzymał większą rolę. Do 1 sierpnia miał niegwarantowaną umowę, ale Nuggets z niego nie zrezygnowali.

To obok kogo będzie grać Kongijczyk jest na ten moment zagadką. Wszyscy trzej podkreśleni mają równe szanse, a ja tak nieśmiało wybrałem przed szereg Randy'ego Foye'a. 32-latek ma za sobą słaby sezon, w którym opuścił 25 spotkań z powodu kontuzji prawego mięśnia czworogłowego. Notował career-low 8,7 pkt/mecz przy również najgorszym w karierze, wręcz fatalnym 36,8% z gry. Co prawda aż 2/3 jego rzutów stanowiły trójki, ale i tutaj zaliczył zjazd w celności. Kampanię finishował już trochę lepiej, a teraz jest w roku kontraktowym. O pozycję startera walczy z 21-letnim Garym Harrisem. Wybrany w 2014 z 19 numerem rzucający obrońca ma za sobą ciężkie zderzenie z enbijejowską rzeczywistością. Rozegrał 55 spotkań (z czego 6 w S5), ale nie prezentował się najlepiej, zdobywając zaledwie 3,4 punktu/mecz, w dodatku na (nie)skuteczności 30,4%. Mike Malone mówił o zwiększeniu jego roli (Gary grał 13,1 min/mecz), więc kto wie czy ostatecznie nie wyląduje w starting-five. Jednak w duecie z młodym Mudiayem, wiele meczów takim line-up'em Nuggets póki co nie wygrają.

Innym rozwiązaniem jest postawienie na naturalnego niskiego skrzydłowego, Wilsona Chandlera. Sam Chandler we wrześniu wspomniał, że to czy będzie grać w piątce czy z ławki, nie ma dla niego większego znaczenia. Hm. Dostał duży kontrakt w drużynie, która gra aktualnie o nic, ale mógłby chociaż utrzymywać pozory zaangażowania tematem. Oj, trochę mu wjechałem, przepraszam. Tak czy siak po otrzymaniu takiej umowy, spore minuty gry z ubiegłych rozgrywek siłą rzeczy musi utrzymać, więc może faktycznie to w jaki sposób będzie rozpoczynać mecze, nie ma tak dużej rangi. Podczas ubiegłej kampanii aż 75 meczów rozpoczął w piątce (SF) i miał taki w sumie przeciętny sezon. Jest niezłym, uniwersalnym obrońcą, trochę w typie Andre Iguodali (nie aż tak dobrym), więc Mike Malone powinien go polubić. W ataku jest jednak nieefektywnym strzelcem (ledwie 34,2% z dystansu przy 5,2 próbach/mecz), czasem potrafi odpalić, ale jest po prostu bardzo chimeryczny. Może rola Sixth-Mana będzie dla niego dobrym rozwiązaniem.

Danilo Gallinari wejdzie do piątki w miejsce gościa z akapitu powyżej. 27-letni włoch wydaje się finalnie wracać do formy sprzed zerwania ACL'a w kwietniu 2013, przez co opuścił cały następny sezon. Jeszcze w połowie poprzedniego miał te same problemy co Derrick Rose przed playoffami, czyli z łąkotką w prawym kolanie (ACL'a zerwał w lewym) i stracił kolejne 15 spotkań. Pod koniec rozgrywek w końcu mógł złapać flow i zaliczył nawet pamiętne dwa występy na 40+ punktów. Wrześniowy EuroBasket miał bardzo dobry i jeśli pozostanie zdrowym, powinien być najlepszym zawodnikiem w tej przeciętnej ekipie.

Na rezerwie przy pozycjach 2-3 jest postać Willa Bartona, który po lutowym transferze z Portland, gdzie grał (częściej nie grał) od początku kariery (2012), zaliczył mini-breakout otrzymując w końcu okazję do regularnych występów (11 pkt/mecz przy 44% z gry w Denver). Niewykluczone, że przy słabej postawie Foye'a i Harrisa, może na którymś treningu zapaść decyzja o przyznaniu mu miejsca w piątce.

Jeszcze dalej jest doścignięty przez Ojca Czasu już w wieku 34 lat, weteran Mike Miller. Grając ostatnimi laty w kontenderach, miał za zadanie wejść na parkiet, trafić trójkę/kilka i zejść. W Denver, ograniczy się do utrzymywania dobrej atmosfery w szatni, jak zespół będzie mieć te 5 czy 6 porażek z rzędu.

O Nicku Johnsonie nie ma co pisać, bo największe szanse ze wszystkich tu zgromadzonych, żeby wylecieć do D-League (Nuggets mają 16 gwarantowanych), należą właśnie do niego. On albo Erick Green.
Pozycja startującej czwórki nie podlega dyskusji. Kenneth Faried miał gorszy od wcześniejszego sezon i chyba już należy się pogodzić z faktem, że nie stanie się dominującą w obronie bestią, jak to kiedyś można było pomyśleć. Chociaż w lecie mówił co innego. Obrał za cel w tym sezonie dostanie się co najmniej do All-Defensive Team, a zmiana trenera na zamiłowanego w defensywie Mike'a Malone'a wygląda na niezły początek. W ataku wciąż zdobywał punkty tylko z paint, głównie wsadami (12. miejsce w lidze) i nie zanosi się u niego na jakieś większe postępy rzutowe. Mając 25 lat przez kilka kolejnych nadal zostanie za niskim na grę na centrze (203 cm), typowym energizerem, który przydałby się na ławce w jakimś kontenderze.

Grać obok Manimala ma planowo Jusuf Nurkić, jednak przeszedł on pod koniec maja operację naprawy częściowo zerwanych więzadeł rzepki i był out od tego czasu. Aktualnie nadal nie został dopuszczony do gry, ale na start sezonu regularnego ma być ready. Ledwie 21-letni Bośniak miał swoje momenty w debiutanckim sezonie, gdzie wyglądał jak steal draftu (16 pick). Co ciekawe, posiadał zdecydowanie najlepszy Defensive Rating [ilość punktów tracona na sto posiadań z danym zawodnikiem na parkiecie] w niedefensywnych Nuggets (101, średnia DEN 108,2), przy okazji notując najwyższe w drużynie 1,1 bloku w 17 minut, jakie średnio przebywał na parkiecie. Jego gra w ataku rokuje lepiej niż Farieda - 13/34 z dalekiego półdystansu [10-16 stóp od kosza]. W lecie będąc fizycznie ograniczonym pracował nad trójkami.

Kurującego się Bośniaka, w piątce może zastępować drugoroczniak Joffrey Lauvergne. Francuz trafił do Denver dopiero w lutym, po tym jak rozwiązał kontrakt z Khimki Moskwa i mimo wybrania w Drafcie 2013 (55 pick), w NBA znalazł się dopiero teraz. Zdążył rozegrać 24 spotkania, prezentując się całkiem nieźle w te średnio 11,2 minuty, których nie spędzał na ławce. Oddaje trójki (przynajmniej próbuje, 3/16 w ubiegłych sezonie) i w tych rozgrywkach jego rola wzrośnie, ale przybył mu też rywal w postaci Nikoli Jokicia.

Na rozwijaniu młodych graczy straci 28-letni J.J. Hickson, który ma za sobą słabą kampanię (ledwie 7,6 pkt/mecz przy zawstydzającej jak na centra 47,5% skuteczności - spadek z kolejno 11,8 i 50% względem sezonu 13/14). Jest w roku kontraktowym i jak tak dalej pójdzie, to może być niewielu chętnych na jego usługi w przyszłe lato.

W rotacji jest jeszcze Darrell Arthur, który najpewniej będzie "bakapować" Farieda. Niewiele można o nim napisać, poza tym że z roku na rok coraz bardziej wynosi swoją grę z pomalowanego na półdystans, a ostatnio nawet na dystans (oddawał aż 1,9 trójki/mecz, ale bez powodzenia - 23,9%). Klasyczny przykład zawodnika, o którym wiesz tylko tyle, że jest w lidze.

Nuggets mając ponad limit gwarantowanych graczy, są raczej niedostępni dla ludzi podpisanych na obóz przygotowawczy, więc ich wymienianie mija się z celem. Tylko nazwisko Oleksiy Pecherova może Ci coś mówić (zagrał w NBA w latach 07-10 łącznie ponad 1000 minut).

Contracts section. Denver w przyszłe lato mogą opuścić niezastrzeżeni wtedy Foye, Hickson i Miller (cóż za straty by to były). Nuggets mogą nie mieć zbytnich chęci, żeby proponować im nowe umowy. Niegwarantowani będą Lauvergne i Erick Green, przy czym tylko ten drugi jest zagrożony nieprzedłużeniem. Player Option na sezon 16/17 ma Darrell Arthur (2,94 mln) co albo wykorzysta, albo nie. Who cares. Reszta (10 plejerów) jest gwarantowana i co ciekawe za 2 lata, gwarantowanych będzie jeszcze aż 8 zawodników (chyba, że Gallo zrezygnuje z opcji), więc grubsze polowanie w letnim Free Agency raczej odpada.

I to ostatnie zdanie przepowiada nam, że w ciągu najbliższych dwóch albo i więcej lat, łatwo będzie zapomnieć o Denver Nuggets. W walce o Top-8 na tym Dzikim Zachodzie szans nie mają, co wyklucza zainteresowanie nimi już w styczniu/lutym. Chyba, że chcesz popatrzeć co tam słychać u Mudiaya i Nurkicia. Nuggets powinni głębiej wjechać w przebudowę, ale przedłużenia Chandlera czy Gallinariego są o tyle problematyczne, że z nimi w składzie ciężko będzie przegrać te 60 meczów i mieć wysoki wybór w którymś z przyszłych draftów. Trochę to wszystko bez sensu. W Denver koszykówka i tak jest na drugim albo i trzecim planie (NFL - Denver Broncos, NHL - Colorado Avalanche), co było widać po średnim zapełnieniu Pepsi Center w zeszłym sezonie - 27. miejsce w lidze. Nie zanosi się, żeby teraz miało to wyglądać lepiej. Smutno mi.

Typ: Denver Nuggets - 12. miejsce w Konferencji Zachodniej, 29-53.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz