Strony

Odsłony

niedziela, 12 lipca 2015

Są nazwiska, ale czy jest zespół?



Vlade Divac z każdym dniem offseason uczy się kolejnych aspektów swojej pracy. Jego zespół na papierze wygląda coraz lepiej, ale czy z tej zbitki indywidualności będzie zespół? Serb dodaje kolejne dwa elementy do swojej układanki.

Od kilku dni zrobiło się cicho na temat konfliktu DeMarcusa Cousina z Georgem Karlem i ewentualnego transferu tego pierwszego. To pozwoliło Divacowi skupić się na innych ruchach transferowych. Najnowsze dwa to dołączenie do składu dwóch weteranów. Głośniejszym obecnie nazwiskiem i potencjalnie wnoszącym więcej do zespołu jest Andrea Bargnani. Drugi to Caron Butler, który już oficjalnie podpisał kontrakt.

Bargnani ma za sobą niezłą końcówkę sezonu w barwach Knicks po tym jak stracił ponad połowę sezonu z powodu urazów. Gdy wrócił, rozegrał najlepsze rozgrywki od sezonu 2011/12. Trafiał bardzo przyzwoite 45,4% z gry i 36,6% za trzy punkty. W obu kategoriach to najlepsze wyniki od rozgrywek 2009/10. A pod względem rzutów z półdystansu był w zdecydowanej czołówce ligowej:



I właśnie takiego zawodnika potrzebuje obok siebie DeMarcus Cousins. Potrzebny jest mu silny skrzydłowy, który rozciągnie obronę rywala i da Cousinsowi więcej miejsca do gry pod koszem. Gdyby udało się to usprawnić i jeszcze poprawić zdobycze Cousinsa, to będzie duży sukces zespołu. Dodatkowo Bargnani to kolejny gracz, który wspomoże zespół w rzutach za 3 punkty. W poprzednim sezonie trafili więcej trójek jako zespół tylko od Grizzlies i Timberwolves.

Po to też został sprowadzony Caron Butler. Ten 35-letni już skrzydłowy od pięciu sezonów nie schodzi poniżej 35% skuteczności rzutów za 3 punkty, a oddaje regularnie ponad 4,5 rzutu za 3 punkty na 36 minut gry. Dodatkowo jest graczem, który niejedno już widział w NBA, ma tytuł mistrzowski w barwach Dallas Mavericks, a rok temu razem z Oklahoma City Thunder był w finale konferencji.

Te wszystkie ruchy transferowe powodują, że na papierze rotacja Kings wygląda imponująco:

PG: Rondo, Collison
SG: McLemore, Belinelli
SF: Gay, Butler, Casspi
PF: Cauley-Stein, Bargnani
C: Cousins, Koufos

Do czego się tu przyczepić? Za bardzo nie ma do czego. Teraz wszystko w rękach George'a Karla i jego umiejętności. Pod względem indywidualnym to jest zespół na play-offy. Ale jakoś nie wierzę, żeby tyle silnych osobowości udało się tak poukładać, żeby z tej mąki był chleb. Ale obym się mylił, bo tak w ogóle, to lubię Sacramento Kings.

2 komentarze: