Strony

Odsłony

piątek, 6 listopada 2015

Recap dnia: Przebłysk Derricka Rose'a, Hornets pozostają w gazie

Pięć spotkań, odrobina emocji i świetne indywidualne występy. NBA nie dała nam może takich wrażeń jak zwykle, ale z pewnością ucieszyła fanów Derricka Rose'a, który po raz pierwszy w tym sezonie wszedł na historyczny w swoim przypadku poziom. Oby tak dalej!

Przebłysk dnia: To będzie się zdarzać. Raz na jakiś czas, przy odpowiednim ustawieniu planet, Derrick Rose przypomni sobie o resztkach talentu drzemiących w jego nieobecnych kolanach. W meczu przeciwko Thunder były MVP ligi zanotował swój najlepszy występ we wczesnej fazie sezonu i miał momenty, w których wyglądał jak „stary dobry Derrick Rose”. Szczególnie w drugiej połowie, gdy bez problemu znajdował swoje klepki, trafiał pull-upy i ośmieszał defensywę Thunder perfidnymi wejściami pod kosz. Skończyło na 29 oczkach, 7 asystach i dobrej 48 proc. skuteczności z gry. Miejmy nadzieję, że na następny taki występ nie przyjdzie nam czekać zbyt długo.

Liczba dnia: 1975. Dokładnie tyle dni (!) czekali Russell Westbrook i Derrick Rose na bezpośredni pojedynek w meczu koszykówki. We wczorajszym spotkaniu zobaczyli się na parkiecie po raz pierwszy od 10 czerwca  6 grudnia 2010 roku.

Narzędzie zbrodni dnia: Po trzech porażkach na początku sezonu, Hornets wracają do gry. Eksplozję na dystansie i niespodziewane zwycięstwo nad Bulls okrasili kolejną przekonującą wygraną w starciu przeciwko Dallas Mavericks. Ich narzędzie zbrodni wyglądało tym razem nieco inaczej. Miało 208 centymetrów wzrostu, ważyło 131 kilogramów i nazywało się Al Jefferson. Środkowy Hornets dominował w pomalowanym, niszczył bezradnego Zazę Pachulię i wszystko co wpadało mu w ręce zamieniał na łatwe punkty. Ostatecznie uzbierał ich 31, a jego 15/18 z gry (!) to najlepsze podsumowanie nieistniejącej defensywy Mavs.



Najlepszy SG ligi (?) dnia: Najlepsi rzucający obrońcy w NBA dalej śmierdzą. James Harden nie może pozbierać się po rozstaniu z Khloe Kardashian, Klay Thompson ginie w cieniu znakomitej formy Stephena Curry’ego, a Kobe Bryant… haha, żartowałem. Na ich beznadziejnej formie korzysta Dwyane Wade, który po pięciu meczach sezonu 2015/16 wraca na pozycję najlepszej dwójki w NBA. To oczywiście niezwykle mała próba, ale lider Heat przeżywa prawdziwy renesans swojej formy. Notuje średnio po 22 punkty na mecz i robi to na świetnej, 50 proc. skuteczności. Po raz kolejny jest też świetny do oglądania. W wygranym meczu przeciwko Timberwolves robił między innymi takie rzeczy:



Rekord dnia: W meczu z Wolves Heat ustanowili też nowy rekord NBA, który zapewne nigdy nie zostanie pobity:

Duet dnia: Memphis, mamy problem. Blazers zostali kolejną w tym sezonie drużyną, która bez większych problemów rozmontowała defensywę Niedźwiadków i sprawiła, że groźni Grizzlies wyglądali raczej jak potulne misie, niepotrafiące poradzić sobie z prostą grą na zasłonach. Damian Lillard i C.J. McCollum wykorzystywali kolejne błędy w obronie i dziurawili gości na dystansie, trafiając łącznie 11 trójek na 17 oddanych. Jak możecie się domyślać, podopieczni Davida Joegera nie mieli na to żadnej odpowiedzi...

Druga liczba dnia: 0. Tom Haberstroh z ESPN wyliczył, że dokładnie tyle asyst w ciągu całej swojej kariery w Los Angeles Lakers, Nick Young rozdał Kobemu Bryantowi. Zero. I to Kobe jest tym, który nie dzieli się piłką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz