Strony

Odsłony

wtorek, 3 listopada 2015

Preview: Raptors po rekord



Dzisiaj może paść kilka rekordów. Hornets mogą zanotować najgorszy start od 26 lat, a Raptors najlepszy w całej swojej historii. Szlagierów brak, ale na pewno będzie ciekawie.

Podsumowanie typów: 15/19 - 78,9%

Charlotte Hornets (0-3) - Chicago Bulls (3-1)

Kemba Walker ma na swoim koncie dwa spudłowane rzuty w samych końcówkach meczów, które mogły zapewnić jego drużynie dogrywkę. To na pewno bardzo frustruje, tym bardziej że właścicielem klubu jest najlepszy specjalista od tego typu rzutów. Niestety dla Hornets początek sezonu nie jest dla nich najlepszy i nie zanosi się, żeby miało się to zmienić. Na domiar złego nie wiadomo czy zagra Cody Zeller, który z powodu odwodnienia stracił 3-4 kilogramy. To jakaś kara? Nie dają mu jeść i pić w tym Charlotte?

Derrick Rose wciąż widzi jak przez mgłę, ale stara się pomagać w inny sposób. Sam stwierdził, że skoro dobrze nie widzi, to po co ma rzucać. I w ostatnim meczu oddał tylko 8 prób z gry, za to miał 7 zbiórek i 8 asyst. Nie ma zatem problemu z przyjęciem innej roli w zespole niż numeru 1 w ataku. Tą z kolei o dziwo wziął na siebie Nikola Mirotić. Hiszpan notuje 18,8 punktu po tym jak rok temu było to niewiele ponad 10. Eurobasket się przydał, posadzenie Joakima Noah na ławce też. Ale jak tu nie grać Miroticiem, skoro trafia ponad 46% trójek.

Typ: Bulls

Detroit Pistons (3-0) - Indiana Pacers (0-3)

Stan van Gundy ma swoje zabawki swoich zawodników i wreszcie Pistons grają skutecznie. Nie jest to styl gry, do jakiego są przyzwyczajeni kibice latami sukcesów Bad Boys i zespołu pod batutą Bena Wallace'a, ale zwycięstwo to zwycięstwo. Wszystkie decyzje van Gundy'ego w tym sezonie jak dotąd są trafne. Wyrwany za nic z Phoenix Suns Marcus Morris jest na razie najlepszym strzelcem zespołu, a Andre Drummond zbiera jak wściekły i prowadzi w lidze w walce na tablicach. Aż strach pomyśleć co będzie jak wreszcie bardzo dobry mecz zagra Reggie Jackson czy Stanley Johnson.

Pacers mają duży problem ze swoim atakiem. Jego efektywność jest dopiero 27. w lidze, skuteczność z gry na 20. miejscu, a średnia strat jest w połowie stawki tylko dlatego, że inni są jeszcze gorsi. Średnia 19,0 na mecz byłaby za cały poprzedni sezon zdecydowanie najgorsza w lidze. Do tego nie zbierają, są na ostatnim miejscu w średniej zbiórek i przegrywają w każdym meczu tablicę o 9 piłek. Pistons z kolei wygrywają o ponad 11. Jedyne jak na razie światełko w tunelu to Myles Turner, który niczego się nie boi i gra jak facet z jajami. O reszcie niekoniecznie można to samo powiedzieć.

Typ: Pistons

Miami Heat (2-1) - Atlanta Hawks (3-1)

Szerokość składu Heat jest powalająca. W ostatnim meczu najważniejszym zawodnikiem był ten, który nie zagrał ani sekundy. Udonis Haslem w przerwie meczu natchnął pod kątem motywacyjnym zespół do gry i Heat zdmuchnęli w drugiej połowie Rockets 65:24. Niestety przy tak szerokim składzie, który powinien być atutem, rozmywa się nieco odpowiedzialność. Bo na boisku drużynę może pociągnąć Wade, Bosh, Whiteside, Dragic, Deng czy nawet rezerwowi jak Gerald Green, a brakuje czasem mocniejszego krzyknięcia w środku. I po to właśnie jest taki Haslem. Przy nim najbardziej znani chowają dumę do kieszeni i zaczynają grać.

Hawks po porażce na dzień dobry ocknęli się i mimo, że nie grają porywająco, to wygrywają. Kyle Korver jest poza formą, ale tego można się było spodziewać po dość długiej rehabilitacji. Na razie zespół ciągnie Al Horford, a w ostatnich dwóch meczach razem z nim Kent Bazemore. Potrzebny jest na pewno powrót do optymalnej dyspozycji Jeffa Teague'a i Paula Millsapa. Inaczej na dłuższą metę Hawks będą mieli problem.

Typ: Heat

New Orleans Pelicans (0-3) - Orlando Magic (0-3)

Po tym meczu ubędzie jednego zespołu z listy tych, którzy jeszcze nie wygrali. Pelicans wreszcie dostali dobrą wiadomość. Tyreke Evans celuje w powrót do gry w okolicach Święta Dziękczynienia, zatem pod koniec listopada. Wrócił już Omer Asik, czyli wygląda to coraz zdrowiej. Teraz pora na Anthony'ego Davisa, żeby nie patrząc na to, co robią inni wziął się za taką grę, jaką prezentował w serii z Golden State Warriors.

Orlando póki co są najbardziej pechowym zespołem ligi. Dwie przegrane na samym finiszu spotkań z Wizards i Thunder, a do tego jeszcze niewielka porażka z Chicago Bulls. Grają nieźle i kwestią czasu jest to, kiedy zaczną wygrywać. W jednym elemencie widać już rękę Scotta Skilesa. W pierwszych 4 sezonach Nikola Vucevic nigdy nie przekroczył średniej 1,5 bloku na 36 minut gry. W obecnych rozgrywkach podskoczył aż do 3,3. Zobaczymy czy ta tendencja się utrzyma.

Typ: Pelicans

Dallas Mavericks (2-1) - Toronto Raptors (3-0)

Powrót do gry Derona Williamsa i Chandlera Parsonsa to miód na serce Ricka Carlisle'a. Mavericks pierwszy raz w tym sezonie zawitają do własnej hali, ale łatwo im nie będzie. Jeśli jednak Dirk Nowitzki ponownie zagra tak jak z Lakers (25 punktów, 10/13 z gry), to o wynik martwić się za bardzo nie powinni. Wciąż jednak Mavs nie wyglądają idealnie w ataku. W końcu i Matthews i Williams dopiero uczą się gry w nowym zespole, a przecież w pierwszej piątce jeszcze Pachulia jest nowy. Potrzeba więc czasu na zgranie, a za bardzo go nie ma, bo na zachodzie nie można sobie pozwolić na pomyłkę, jeśli myśli się o play-offs.

Jeśli Raptors wygrają, to zanotują najlepszy bilans otwarcia w historii klubu. Dopiero co podpisali kontrakt z Terrencem Rossem, który notuje świetny start sezonu i mogą się skupić tylko na graniu. Bardzo dobrą robotę wykonuje Jonas Valanciunas, o którego grze powstaje już tekst. A mam nadzieję, że w czwartek będzie jeszcze bardziej aktualny. Dlaczego w czwartek? Bo Raptors grają dzień po dniu najpierw z Mavericks, potem z Thunder. Jeśli obudzą się w czwartek rano z bilansem 5-0, będę mocno zdziwiony.

Typ: Raptors

Sacramento Kings (1-2) - Memphis Grizzlies (2-2)

DeMarcus Cousins chwilę odpocznie po urazie ścięgna Achillesa i na pewno nie jest to dobry moment na odpoczynek. Jego miejsce w piątce zajmie zapewne Kosta Koufos, który świetnie zna Grizzlies, ale był tam tylko rezerwowym i rola powstrzymania duetu Randolph - Gasol razem z Willie Cauley-Steinem może być ponad jego siły. Cieszy na pewno wysoka forma Rajona Rondo, który zaczyna przypominać starego siebie. Na razie to tylko dwa mecze z rzędu, ale trzeba się łapać każdej nadziei. Ja mocno trzymam kciuki, bo Rajon jest w czołowej 10 najbardziej lubianych przeze mnie graczy.

A Grizzlies gorzej niż z Warriors nie zagrają. Przegrali 50 punktami i muszą o tym jak najszybciej zapomnieć. A nie ma lepszego sposobu niż zwycięstwo. Dave Joerger powiedział, że jego drużyna wygląda staro i to jest niestety problem Grizzlies. Brak dopływu świeżej, dobrej krwi. W poprzednim sezonie świeżą krwią był Jeff Green, ale nie była to dobra krew. Teraz jedyni nowi dwaj gracze to Brandan Wright i Matt Barnes, ale ich wpływ na grę jest niewielki.

Typ: Grizzlies

Los Angeles Lakers (0-3) - Denver Nuggets (1-2)

Kobe Bryant został wyproszony z ostatniego treningu po tym jak był zbyt agresywny. Agresja ta ma swoje podłoże w jego słabej grze i Kobe jest na siebie zły. Przynajmniej on, bo po twarzach D'Angelo Russella i Jordana Clarksona nie widać żadnego śladu zdenerwowania kolejnymi porażkami. Ot, przytrafiły się, ale ważne że kasa wpada na konto. Na przeciwnym biegunie za to jest Julius Randle, który w meczu otwarcia wszedł w utarczkę z Kevinem Garnettem, a w meczu z Mavericks był zdecydowanie najlepszym graczem swojej drużyny. Na razie Lakers można oglądać tylko dla niego. Reszta daleko w tyle.

Byron Scott powiedział, że nie uważał Emmanuela Mudiaya za typowego rozgrywającego, dlatego nie polecał wybrania go w drafcie. No to Mudiay ma idealną szansę do pokazania, że trener Lakers, jak i cały management nie mieli racji. Mają jednak problem pod koszem, bo jedyni zdrowi i coś warci podkoszowi czyli Joffrey Lauvergne i Nikola Jokic zmagają się z bólami pleców. To może oznaczać, że spore minuty zagra J.J. Hickson, a to nie jest dobra informacja dla Mike'a Malone'a.

Typ: Nuggets

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz