Strony

Odsłony

wtorek, 30 czerwca 2015

Butler tak łatwo nie opuści Bulls



Jimmy Butler chce odejść z Chicago, ale wcale nie będzie to takie łatwe.

Instytucja zastrzeżonego wolnego agenta robi często z zawodnika niewolnika. Takiego, który niekoniecznie chce pozostać w obecnym środowisku. Powody ku temu są różne, w przypadku Erica Gordona miała to być szansa gry w lepszym zespole niż byli to wtedy New Orleans Hornets, dla Marcina Gortata odejście z Orlando Magic miało oznaczać szansę gry i wyjście z cienia Dwighta Howarda. Dla Jimmy'ego Butlera to szansa na dostanie we władanie zespołu NBA dla siebie i uwolnienie się od Derricka Rose'a.

Dlaczego Butler chce się od niego uwolnić. Jak pisał Joe Cowley z Chicago Sun Times w zeszłym tygodniu, Jimmy'ego od pozostania w Bulls odstrasza fakt, że to wciąż ma być zespół Rose'a. Poza tym ich stosunki miały być opisywane jako zimne. Panowie nie złapali wspólnego kontaktu i mimo że ich gra często wygląda naprawdę dobrze, to ponoć za kulisami są dla siebie jak powietrze.

I właśnie tutaj wchodzi szansa dla Butlera. Szansa, która chyba jednak umrze w związku z przepisami CBA. Butler najchętniej związałby się rocznym, wysokim kontraktem z dowolną drużyną, choćby Los Angeles Lakers tylko po to, żeby dostać tyle pieniędzy, na ile zasługuje swoją grą, a przy okazji, żeby za rok zostać wolnym agentem i spokojnie odejść z Chicago, nie będąc ich niewolnikiem. Nie jest to jednak takie proste. Powodem tego jest instytucja tak zwanego Maximum Qualifying Offer. Każdy zespół, który chce zastrzec danego zawodnika jako wolnego agenta może przedłożyć mu ofertę kwalifikacyjną (w przypadku Butlera wartą 4,4 mln), ale jeśli bardzo go ceni, może przedłożyć właśnie też MQO.

MQO to oferta pięcioletniej umowy, o maksymalnej wartości z coroczną podwyżką o 7,5% z pełną gwarancją każdego roku umowy. Co jednak ciekawe, Butler wciąż może zdecydować się na zwykłą kwalifikacyjną ofertę i zostać w Bulls, może podpisać też dowolny kontrakt z Chicago lub każdym innym zespołem, który Byki potem mogą wyrównać. Nielogiczne? Trochę tak, ale ta instytucja chroni przed jednym. Przed podpisaniem przez zawodnika krótkiego kontraktu z innym zespołem. Drużyna, która podpisze z nim wstępną umowę jako wolnym agentem musi podpisać kontrakt minimum trzyletni bez jakichkolwiek opcji. Nie ma zatem możliwości, żeby Butler spełnił swoje marzenie, podpisał z Lakers roczny kontrakt za naście milionów, który zostanie wyrównany przez Bulls i za rok wszedł na rynek jako niezastrzeżony wolny agent. Co może zatem zrobić Jimmy, żeby trafić do tychże Lakers w miarę szybko?

Po pierwsze może pójść śladami Grega Monroe i skorzystać rzeczywiście z tej kwalifikacyjnej oferty i przeczekać rok w Bulls za 4,4 miliona dolarów. Po drugie mógłby pójść śladami Davia Lee, który przed odejściem z New York Knicks dogadał się, że owszem zostanie w zespole tylko na jeden sezon, ale podpisał dużo wyższy (7 mln) niż przewidywany przez kwalifikacyjną ofertę kontrakt. Zatem jeśli Butler rzeczywiście chce odejść z Chicago, to jeśli nie uda mu się nakłonić zespołu do wymiany, będzie musiał przez rok jeszcze się z nimi przemęczyć.

Oczywiście ten scenariusz zakłada pewną dozę ryzyka. Po pierwsze nie wiadomo czy Butler będzie zdrowy przez cały rok, nie wiadomo czy dalej będzie grał tak dobrze, chociaż dlaczego miałby nie grać? Jest to pewne ryzyko do podjęcia. Ale jeśli aż tak bardzo zależy mu na odejściu, to chyba nie będzie miał wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz