Strony

Odsłony

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Plusy i minusy - spostrzeżenia po turnieju w Hamburgu.



Aaron Cel nie pokryłby samego siebie, Przemek Karnowski nie wie, że potrafi, a choć nikt tego nie powie - wszyscy patrzą co zrobi Marcin Gortat - czas na moje, intuicyjne plusy i minusy naszej kadry na niecałe 2 tygodnie przed startem Eurobasketu po turnieju w Hamburgu.

Na plus:

1. Mateusz Ponitka. Tak, zdarzają mu się głupie straty, podania na 30 cm i krzywe rzuty wolne. Jednak sposób w jaki poprawił swój kozioł jest wybitny - w czasach gry w Gdyni był właściwie głównie ścinającym i nie ufano mu w kwestii kreowania akcji. Teraz to potrafi. Do tego poprawiona trójka i umiejętność rzutu po koźle. Przełamywanie obrony, choć często szalone, biorę w ciemno. Jakąś stratę w takich akcjach trzeba po prostu zaliczyć w bilans zysków i strat.

2. Rzut po koźle AJ Slaughtera. Nie jest to zdarzenie zbyt częste, więc cieszmy się kiedy następuje. Slaughter potrafi skorzystać z zasłony i rzucić. Rzuca w ten sposób na dobrej skuteczności, a jest to o tyle ważne, że gdy w turnieju intensywność obrony wzrośnie i bardziej wyrafinowane zagrywki spełzną na niczym, to Slaughter potrafi rzucić po jednej zasłonie za trzy lub z dalekiego półdystansu.

3. Defensywa Gruszeckiego. Jako człowiek ze Słupska nie jestem w jakimś wielkim szoku, że Gruszecki pokazał się dobrze po stronie defensywnej. Jest wysoki i nie boi się przejął kogoś, kto akurat jest w ogniu. Potrafi wywierać presję i trzeba liczyć na to, że we Francji wymusi kilka strat-kontr-łatwych punktów. Byle tylko bez żadnych kłopotów wyleczył kontuzjowaną w meczu z Niemcami prawą kostkę.

4. Energia Olka Czyża. To było do przewidzenia, to jest jego DNA. W meczu z Turcją grał świetnie i jego rotacje od pomagania przy pick n' rollu do powrotu do swojego gracza pomogły w końcowej kilkunastopunktowej serii Polaków. Wiem, że w meczu z Niemcami się miotał i psuł spacing. To jednak można naprawić. Gość powinien grać - koniec kropka. Szczególnie przy naszych kłopotach w bronieniu rzutów z dystansu po zasłonach. Na parkiecie potrzeba zwinności i szybkiego doskakiwania. Czyż, jak nikt inny z pozycji 4/5 potrafi to zrealizować.

5. Efektywność kończenia akcji tyłem do kosza przez Gortata. Marcin może być (trochę niestety) naszą go-to opcją. 23 i 14 punktów, odpowiednio z Łotwą i Niemcami. Szczególnie z Łotyszami grał bardzo efektywnie i pewnie tyłem do kosza. To powinna być nasza opcja na start i na czarną godzinę, względnie na samą końcówkę (choć nie jestem jej wielkim fanem).

6. Małe odrodzenie Damiana Kuliga. Były gracz Turowa zaczął w końcu trafiać za 3 i wykazuje trochę więcej chęci w defensywie niż jego rywal - Aaron Cel. Stać go na to wszystko i oby zaczął wierzyć, że jak dostanie piłkę, to może trafić czy minąć.

7. Defensywny zestaw pod tytułem Slaughter - Ponitka - Gruszecki - Czyż (...+ Kulig). To taka piątka zaprezentowała 5 minut najlepszej koszykówki reprezentacyjnej tego lata. Może jeszcze będzie okazja tak zagrać. Pozostały 3 mecze, by jakoś wkomponować Czyża i Gortata grających razem. Nawet jednak bez tego ostatniego, np. z Kuligiem to wciąż kilka minut szansy. W defensywie musimy mieć wszechstronność, a ten line-up, spośród tych, na które Taylor się zdecydował, wyglądał najlepiej.

Na minus:

1. Brak gry smalball. Skoro do tej pory tego nie widzieliśmy, to prawdopodobnie już nie ujrzymy. Chodzi mi o takie zestawienie, że Slaughter byłby na boisku z Ponitką, Gruszeckim i Waczyńskim, a Gortat, względnie Czyż grałby na pozycji nr 5. Taylor gra zawsze dwójką wysokich, a najbliżej smallballu jest wtedy gdy na boisku jest Czyż. Z całym szacunkiem dla Aarona Cela czy Damiana Kuliga, ale żaden z nich nie jest genialnym zbierającym. Gortat i pozostała czwórka mogliby dzięki swojej ruchliwości, wcale desek nie przegrać. Taki line-up umożliwiłby switchowanie wszystkiego (najwyżej Marcin musiały popilnować jakiegoś guarda - życie!), tudzież łatwiej byłoby agresywnie atakować zasłony i wracać. W ataku z kolei to czterech gości rzucających za 3, do tego szybkich plus Gortat jako rollujący. Poezja. Szkoda, że tylko w wyobraźni. A na "jumperkujące" (tak, wiem że brzmi idiotycznie) zespoły pasuje świetnie. (hej Łotwo!, hej Izraelu!, hej Finlandio!)

2. Karnowski i Gortat w grze tyłem do kosza daleko od obręczy. Mamy w tej drużynie wielu graczy mogących grać w post-up - Gortat - Karnowski - Kulig - Gruszecki - Ponitka - Waczyński. Cholera jasna, biała wersja '91 Lakers! Taki żart. Prawdą jest, że dużo naszej gry opieramy na post-upach Gortata czy Big Karna. Prawdą jest też to, że często te akcje zaczynają się z 4-5 metrów od kosza. Wtedy też Gortat zaczyna robić różne obroty i rzucać fadeawaye. Karnowski za to gubi piłkę. Zarówno jeden jak i drugi musi łapać piłkę bliżej kosza, a w przypadku otrzymania jej tak daleko - odgrywać i stawiać zasłonę, albo nawet robić dribble hand-off i zasłonę. Zdaję sobie sprawę, że Gortat może dać nam punkty nawet łapiąc piłkę daleko, ale...

3. ...stagnacja przy wrzuceniu piłki na post-up. To jeden z głównych grzechów naszej ekipy. Wrzućmy piłkę do Marcina i zobaczmy co zrobi. Szczególnie wtedy, gdy tę piłkę Gortat dostanie dalej, i do tego nie ma ruchu, są problemy. Boję się tego "zapatrzenia" na Gortata, bo jeśli mu będzie szło, to będzie miło, jeśli nie, to nie tylko będzie zerowa wycieczka pod kosz rywala, ale do tego zamrażanie obwodowych. Just saying...

4. Wykańczanie akcji pod koszem, o czym, zresztą pisał już Piotrek. Poważnie - Karnowski musi pamiętać ile waży i korzystać ze swojego ciała i siły. Gortat lubi lay-upy, ale mógłby czasem zagrać agresywniej i wymusić faul. Łatwe punkty muszą pozostać łatwe.

5. Nasze czwórki. Tak, pochwaliłem na zachętę Kuliga, ale i on i Cel to problem w defensywie, szczególnie Francuz. Okropnie się gubi na prostych pick'n'rollach. Ba, nawet na akcjach w swoim własnym stylu (pick and pop). Wychodzi, nie wraca albo nie robi ani tego, ani tego. Ofensywnie jest z nim trochę lepiej, ale defensywnie jest on argumentem negatywnym na rzecz grania smallballem.

6. Dziwne podania Slaughtera do agresywnie krytego Ponitki na początku akcji, zaraz po przeprowadzeniu piłki... po co??? Mieliśmy już z tego bodaj 2 czy 3 straty.

7. Bronienie akcji dwójkowych, walka na zasłonach (komunikacja?). Łotysze mordowali nas tym i w Rydze i w Hambrgu. Mamy duży kłopot z bronieniem pick'n'rolli i zasłon bez piłki. Przy pick'n'rollach dajemy się łatwo minąć i cały czas gdzieś brakuje szybkiej pomocy pod koszem. Przy agresywnym wychodzeniu, robimy to często za agresywnie i gubimy rotacje, a Łotwa wygląda jak Golden State Warriors z tego sezonu albo Knicks 2011/12. Taylor będzie musiał chyba zrobić jakieś czary mary bo, czy te 3 ostatnie sparingi coś zmienią w tej materii?

8. Brak wystarczającej agresji Slaughtera... obyśmy jej nie potrzebowali. Jednak w przypadku tarapatów w turnieju, AJ musi kreować grę poprzez wjazdy albo maksymalnie po 13 września pojedziemy na ryby.

9. Spacing z Czyżem i Gortatem - kto widział mecz z Niemcami ten wie. Z Łotwą Czyż już wskakiwał bardziej do rogów i na obwód. To jest to jedno "ale" najlepszego defensywnego duetu 4/5. Mimo to, i tak bym na nich stawiał. Choć oczywiście chciałbym też zobaczyć small-ball z Czyżem na 5...

Podsumowanie. Przed turniejem w Hamburgu byłem większym optymistą. Po meczu z Turcją utwierdziłem swoje nadzieje. Po porażkach z Niemcami i Łotwą pojawiły się znaki zapytania - obrona zasłon bez piłki, zapatrzenie w Gortata i przestoje w grze. Jak będzie? Mimo wszystko, wierzę w tę drużynę!

KAROL MILCARZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz