Houston Rockets są pierwszą drużyną, która rozpoczęła kiedykolwiek sezon NBA od 3 porażek, z których każda była różnicą minimum 20 punktów. Dzisiaj mają duże szanse wyśrubować ten rekord.
Dotychczasowe typy: 11 z 12 - 91,7%
Philadelphia 76ers (0-2) - Cleveland Cavaliers (2-1)
Atak Sixers póki co jest fatalny i taki pozostanie w tym sezonie. Nie mają dobrego rozgrywającego, a to tylko początek braków w ich składzie. Na pewno można zawiesić oko na współpracy podkoszowych Jahilla Okafora i Nerlensa Noela. No chyba, że ktoś jest fanem talentu Nika Stauskasa.
Kyrie Irving już podróżuje z drużyną, ale na grę jeszcze musi poczekać. Tymczasem Kevin Love po tym jak wygrał wewnętrzny konkurs na przebranie na Halloween, pokazuje że przy braku Irvinga jest bardzo dobrą opcją numer 2 w ataku. W meczu z Heat zanotował bardzo solidne double-double na poziomie 24 punktów i 14 zbiórek. I całe to pisanie i szukanie gdzie Cavs będą szukali przewag miałoby sens, gdyby grali z kimś innymi niż Sixers.
Typ: Cavs
Brooklyn Nets (0-3) - Milwaukee Bucks (0-3)
Nets ostatni raz przegrali 3 mecze na starcie sezonu w rozgrywkach 2009-10. Wtedy doszli do 0-18. Teraz są na dobrej drodze. Przykro mi, bo zaczynam lubić Rondae Hollisa-Jeffersona i Lionela Hollinsa. Ale tam nie ma kim grać.
Jeśli Milwaukee Bucks tego nie wygrają, to zwątpię w nich. Póki co grali z zespołami przynajmniej średnimi i stabilnymi, dlatego te 3 porażki można przeżyć. Ale z Nets? Przecież nie są jak Sixers, albo Lakers, żeby realnie myśleć o przegranej z Nets. Giannis Antetokounmpo zrobił jak widzimy kolejny krok w kierunku meczu gwiazd i wszystkich innych nagród, które są przed nim. Rzuca już ponad 20 punktów na mecz, a wciąż ma mnóstwo mankamentów w swojej grze. Gdzie jest rzut za 3 punkty? Jak jeszcze to dołączy do swojego repertuaru, drżyjcie przeciwnicy.
Typ: Bucks
New York Knicks (2-1) - San Antonio Spurs (2-1)
Póki co jestem w siódmym niebie jak myślę o Knicks. Grają naprawdę dobrze i nawet są chwaleni za porażkę z Hawks. Oczywiście sami poprzednimi dwoma sezonami obniżyli poprzeczkę do poziomu Sixers, ale naprawdę da się ich oglądać. Wreszcie odpalił Carmelo Anthony, który sprawił, że nie mam 100% skuteczności w typowaniu, a swoje robią też zadaniowcy. Ciekawi mnie bardzo jak poradzi sobie Kristaps Porzingis, bo dostanie do krycia albo Tima Duncana, albo LaMarcusa Aldridge'a. W obu przypadkach jest raczej na straconej pozycji, ale oczekuję od niego maksymalnego zaangażowania. Prawdę mówiąc, jak widzę jak gra, to wydaje mi się, że do takich Spurs by pasował.
A Spurs wreszcie odnaleźli w swoim ataku LaMarcusa Aldridge'a. Był skuteczny w drugiej połowie niedzielnego przedpołudnia przeciwko Celtics i poprowadził zespół do wygranej. Ale właśnie fakt, że Spurs grali niewiele ponad 24 godziny przed pierwszym gwizdkiem z Knicks sprawia, że mam lekkie obawy. Na szczęście trzon drużyny wreszcie zaczynają stanowić nieco młodsi gracze niż Parker, Duncan i Ginobili. Chociaż ten ostatni zaskakująco żwawo się porusza. Na 36 minut wychodzi mu 20,3 punktu (najlepiej od 2011 roku, gdy był All-Starem), 7,3 zbiórki i 7,9 asysty (w obu przypadkach najlepiej w karierze). I owszem próbka jest mała, ale jest to zaskakujący jak dla mnie pozytyw. Byle tak dalej.
Typ: dzisiaj kieruję się sercem i stawiam na Knicks.
Houston Rockets (0-3) - Oklahoma City Thunder (3-0)
Nie wierzyłem, że jeszcze kiedyś ktokolwiek będzie można to napisać, ale... Kobe Bryant > James Harden
— Przemek Kujawiński (@Sobriquet84) listopad 2, 2015
James Harden trafia 22,2% z gry i 9,4% za trzy. Kobe Bryant trafia 31,4% z gry i 20,7% za trzy. Aż bolą zęby. Rockets nie są w stanie zobaczyć miejsca, w którym zostawili swoją formę z końcówki serii play-off przeciwko Clippers i to jest ich problem. To jednak jest za proste tłumaczenie. Nieważne jak bardzo byśmy krytykowali Josha Smitha, jego brak jest bardzo zauważalny, podobnie jak Pablo Prigioniego. Rockets w ich osobach stracili dwóch kreatorów gry, a Ty Lawson przy kolejnych porażkach zaczyna już tęsknić za kielichem zamiast szukać możliwości podania. Z resztą najpierw musiałby mieć piłkę w rękach. Harden ma ją średnio 2,2 razy na minutę, a Lawson 1,9. To kto tu jest rozgrywającym?
Thunder są w gazie, Westbrook i Durant robią już rzeczy niemożliwe dla śmiertelników, ale najbardziej są głodni zwycięstw z faworytami. Nadgryźli już Spurs w meczu otwarcia, teraz czas na Rockets. I nie widzę kto miałby powstrzymać ich w drodze po wygraną numer 4. O ile na Westbrooka może zostać wysłany łamacz jego kolan Patrick Beverley, to na Duranta Ariza nie wystarczy. A kto zatrzyma Enesa Kantera? Podpisany dopiero co Chuck Hayes? Bitch please. Wracającego Dwighta Howarda zatrzymają Ibaka i Steven Adams. A ludzi do gry Thunder mają jeszcze więcej.
Typ: Thunder
Minnesota Timberwolves (2-0) - Portland Trail Blazers (1-2)
Karl-Anthony Towns ma już za sobą mecz, który potwierdza, że numer 1 w drafcie dostał zasłużenie. 28 punktów, 14 zbiórek i 4 bloki nawet na Denver Nuggets robią wrażenie. Wolves mają swoją kotwicę i na dzisiaj Andrew Wiggins powinien uzbroić się w cierpliwość do bycia bronią numer 2 w ataku. Niech ten czas przeznaczy na nauczenie się rzutów za 3 punkty i rozwinięcie umiejętności podawania. Bo póki co jest tylko strzelcem. Wszystko świetnie ustawia Kevin Garnett i tfu tfu tfu, ale niech zdrowie będzie z Wilkami. Bo i Ricky daje radę i nawet Tayshaun Prince. Niech wygrywają dla Flipa.
Damian Lillard już zaczyna zabierać wszystkim grę w Portland, a szkoda. Bo teraz ma jak nigdy idealny moment, by bez większego problemu nauczyć się lepszej gry zespołowej. Pod siebie już grać umie, a obsługiwać choćby wysokich nie bardzo. Dziwi mnie to, ale cóż, nie ja o tym decyduję. Każdy szuka poprawy w swojej grze gdzie indziej. Lillard być może uznaje, że nie potrzebuje posiadać tej umiejęności.
Typ: Wolves
Golden State Warriors (3-0) - Memphis Grizzlies (2-1)
Mały rewanżyk za ostatni półfinał konferencji? Stephen Curry jest w formie nieziemskiej, jego statystyk nie ma co nawet przytaczać. Albo jedną przytoczę, jest pierwszym od czasu Michaela Jordana, który w trzech meczach otwarcia rzucił 118 punktów. Kto go zatrzyma? Mike Conley jest jednym z najlepszych kandydatów i jeśli uda mu się choć trochę spowolnić Stefkę, to potrzebna będzie wreszcie dobra gra ze strony Klaya Thompsona. Pod koszem brak Andrew Boguta będzie odczuwalny chyba najbardziej, bo z żadnym innym przeciwnikiem nie jest on tak niezbędny.
Grizzlies rozpoczęli sezon fatalnie, by potem w swoim stylu odnieść dwa nikogo nie przekonujące zwycięstwa i wrócić na swoje własne tory. Jednak z Warriors nie wystarczy dobra gra pod koszem. Trzeba podtrzymać passę niezłej skuteczności z dystansu. W ostatnich dwóch zwycięstwach trafiali 41,0% swoich prób. Problemem jednak będzie to, że Warriors i ich fantastyczna defensywa ograniczają w tym sezonie rywali do skuteczności 30,2% zza łuku. I weź tu znajdź sposób na ich pokonanie.
Typ: Warriors
Los Angeles Clippers (3-0) - Phoenix Suns (2-1)
Gdyby już w tej chwili zrobić pierwszy ranking MVP, to Blake Griffin znalazłby się w mojej pierwszej trójce, a może nawet dwójce. Póki co notuje 32,0 punktu, 9,0 zbiórki, 4,0 asysty przy skuteczności 64,4% z gry. Chore!! Do tego lubi mordować Suns, chociaż akurat w poprzednim sezonie wyszło mu to bardzo kartoflowato.
Phoenix Suns swój dodatni bilans zawdzięczają póki co kalendarzowi, który na ich drodze postawił Portland Trail Blazers. Bardzo obiecująco szczególnie w drugim meczu wyglądała gra ich tandemu rozgrywających - Erica Bledsoe i Brandona Knighta. Ten pierwszy ma szansę zdominować pojedynek z Chrisem Paulem, który przynajmniej na razie kryje się w przyjemnym cieniu świetnej gry Blake'a Griffina i szykuje formę na późniejsze, ważniejsze mecze.
Typ: Clippers
Klątwa Lil B na Hardenie nabiera mocy...
OdpowiedzUsuń